Wynik wyborów w Londynie może mieć wpływ na kierunek polityczny, który obierze rząd Gordona Browna przed wyborami powszechnymi; muszą się one odbyć najpóźniej w 2010 r.
Sporą uwagę skupiają na sobie mniejsze partie: Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, Brytyjska Partia Narodowa i Zieloni, które muszą pokonać 5-procentowy próg, by uzyskać reprezentację w radzie miejskiej. Sondaże wskazują, iż żadna partia nie uzyska bezwzględnej większości w radzie miejskiej, choć konserwatyści mogą mieć najwięcej głosów.
Po podliczeniu wyników wyborów do 98 organów samorządu w skali całego kraju konserwatyści zdobyli 44 proc. głosów wobec 40 proc. w poprzednich wyborach, liberalni demokraci 25 proc., zaś laburzyści - 24 proc. Jak dotąd Partia Pracy utraciła 160 mandatów radnych, zaś konserwatyści zdobyli 147. Z wyborczej mapy wynika, iż Partia Pracy utraciła poparcie nawet w tradycyjnie laburzystowskich okręgach.
londyn.gazeta.pl