Problemy
Politycy i komentatorzy wskazują różne problemy imigracyjne niecierpiące zwłoki. Przede wszystkim mówią o konieczności ścisłej kontroli granic oraz rzetelne policzenie przybyszów zamieszkałych w Wielkiej Brytanii. Przypomnieli, że należy przeprowadzić poważną debatę na temat możliwości rozwiązania problemu budżetów lokalnych, które mogłyby dysponować finansami przeznaczonymi na imigrantów. Trzeba rozważyć sposoby odciążenia systemu szkolnictwa oraz mieszkalnictwa, pomoc dla szpitali i policji, jak również wprowadzić rygorystyczne zasady zatrudniania imigrantów, czyli legalnie i bez dopuszczania się przez pracodawców wyzysku obcokrajowców. Zaproponowano również powrót do programu ESOL, czyli darmowych lekcji angielskiego.
Debata a debata
Pozostawiający wiele do życzenia jest sposób prowadzenia debaty polityczno-społecznej i jej przedstawiania w mediach. Rząd opiera swoje poglądy na 6 miliardach produktu krajowego brutto, a Izba Lordów postuluje przeliczenie tego wkładu na dochód na głowę przeciętnego mieszkańca. Od tego momentu politycy różnych opcji politycznych mogą jedynie popierać swoje dawne przekonania, wykorzystując nośne hasła realnych problemów z imigracją do swoich własnych celów. Warto zwrócić uwagę na to, że raport Izby Lordów dzieli się faktami bardzo selektywnie, np. uwypuklając konkluzje, jakoby imigracja nie przynosiła żadnego lub też znikomy pożytek oraz jednocześnie przemilczając fakt, iż 6 miliardów wkładu do gospodarki jest zgodne z prawdą i bądź co badź pożyteczne dla kraju oraz zaledwie tylko wspominając fakt, iż imigranci przyczyniają się do polepszenia standardów życia pracodawców, a więc i ogromnej części społeczeństwa. Niezwykle istotny fakt w prowadzeniu debaty podkreślił w swoim artykule dla gazety „The Telegraph” Wiktor Moszczyński, rzecznik prasowy Zjednoczenia Polaków w Wielkiej Brytanii.
Zauważa on, iż żadna spośród 76 osób wypowiadających się w raporcie Izby Lordów nie pochodzi ze środowiska imigranckiego, w którym jest przecież wielu znamienitych ekspertów z ekonomii czy socjologii. Według Wiktora Moszczyńskiego, Polacy po raz kolejny mieli déjà vu „syndromu Jałty”, czyli dyskutowania o sytuacji Polaków bez Polaków. Dhananjayan Sriskandarajah z Institute of Public Policy Research ma podobną opinię na temat debaty prowadzonej w mediach. Pisze na internetowych łamach gazety „The Guardian”, że problem z debatą nad imigracją polega na opowieściach i uprzedzeniach wypełniających braki konretnych danych. Wskazuje również na fakt, że w momencie, kiedy do ekonomicznej dyskusji włącza się polityka, to ta dyskusja nie ma większej ekonomicznej wartości. Dodatkowo debacie o imigracji brakuje spójności, rząd próbuje podjąć decyzje o wycinkowym znaczeniu (system punktowy dla obcokrajowców spoza UE), opozycja natomiast domaga się rozwiązania wszystkich problemów socjalnych jednocześnie, a media prześcigają się we wprowadzaniu informacyjnego zamętu i podawaniu szokujących danych z raportu Izby Lordów lub też w opisywaniu trudności socjalnych dwóch miasteczek o dużej liczbie imigrantów, czyli Peterborogh i Slough.
Niezdecydowanie
Zarówno gazety, telewizja, jak i fora internetowe przepełnione są informacjami na temat negatywnego wpływu imigrantów na życie przeciętnego Brytyjczyka. Owi komentatorzy wątpią lub ignorują korzyści gospodarcze, z jakich ich kraj korzysta oraz wzniecają niechęć, ksenofobię i agresję wobec przybyszy. W tym samym czasie pojawiają się już pierwsze obawy o to, że imigranci, niezależnie czy z UE czy nie, mogliby powrócić do swoich krajów, co oznaczyłoby kompletny rozpad gospodarki brytyjskiej. Sytuację tę najlepiej podsumowują słowa Wiktora Moszczyńskiego z artykułu dla „The Telegraph”: „If only Britain could make up its mind.”
Raport Izby Lordów „The Economic Impact of Immigration” jest dostępny na stronie:
www.publications.parliament.co.uk
Raport rządowy „The Economic and Fiscal Impact of Immigration” jest dostępny na stronie: www.homeoffice.gov.uk/documents
Michalina Buenk, Cooltura