Takimi idiotami nie jesteśmy
Jim Parker ma firmę budowlaną niedaleko stacji metra Acton Town, od dwóch lat zatrudnia wyłącznie Polaków. - Jak do tej pory, nie miałem żadnych problemów z pracownikami z Polski, poza dużą rotacją. Odchodzą do dużych firm, gdzie zatrudniani są na długoletnich kontraktach. Takie publikacje, jak w „The Times”, nie zaszkodzą tym Polakom, którzy zechcą się przyjąć do pracy w dużych przedsiębiorstwach budowlanych, bo tam przychodzi pracownik, który ma udokumentowane swoje kwalifikacje oraz dobre referencje, ale takie artykuły mogą zniechęcić drobnych zleceniodawców. Anglik, który przeczyta, że Polak coś źle zrobił to pomyśli, że wszyscy są tacy.
Sheila Lambert z Cumberland Park na Acton nie zatrudni już Polaków, ale nie dlatego, że są niesolidni, lecz z tego powodu, że nie znają języka.
- Bolały mnie ręce od rysowania i wymachiwania. Było mi przykro, jak rezygnowałam z ich usług, nie rozumieli dlaczego, ale nie miałam wyjścia, bałam się, że źle mnie zrozumieją i np. pomalują mi ściany na czarno zamiast na biało.
- No, to przesada, aż takimi idiotami nie jesteśmy, dobremu fachowcowi można na migi wytłumaczyć co ma zrobić - komentuje ten przypadek Andrzej Obidniak. - Tu chodzi o to, że przyjeżdżają ludzie, którzy w Polsce mieszali tylko zaprawę, a tu się biorą za poważne roboty. Są też różni menele, którzy zaczepią się tu czy tam, spartolą coś, a to się kładzie cieniem na wszystkich Polaków. A tych meneli zamiast ubywać to przybywa. I to mnie denerwuje.
Dobra opinia ciągnie w górę
- Tu jest na szczęście tak, że jak się zdobędzie dobrą opinię, to już ona ciągnie człowieka w górę - mówi Mirek Słabik, który na budowie umie zrobić wszystko. - Przyjechałem na rok, a jestem już pięć lat, bo bez przerwy mam zamówienia. Zrobiłem dobrze u jednego Anglika, to polecił mnie drugiemu, a drugi trzeciemu i tak krążę nie mogąc się wyrwać.
- Jak to jest z tym naszymi fachowcami, są dobrzy czy źli? - pytam Mirka.
- Fachowiec, jak sama nazwa wskazuje, jest zawodowcem, więc musi umieć to, czego go uczono, ale są też partacze, to amatorzy bez przygotowania. Polscy fachowcy nie są gorsi od Anglików, ale są tańsi i dyspozycyjni, bo Anglik w weekend pracować nie będzie, żeby skały sr...ły, a Polak tak.
Zdania co do polskich fachowców są podzielone. Jednak drobni inwestorzy coraz mniej chętnie zatrudniają Polaków.
Janusz Młynarski, Polish Express