Zbombardowani hollywoodzkimi produkcjami spod znaku „od pucybuta do milionera”, tak mocno zapatrzeni w zachód i „amerykański sen”, od czasu do czasu pozwalamy sobie na puszczenie wodzy fantazji i marzenia o szybkich, łatwych pieniądzach. Z pewnością każdy z nas kiedyś tam zastanawiał się, jakby to było, gdyby pieniądze spadały nam z nieba, ewentualnie leżały na ulicy, były po prostu na zwykłe, bezwysiłkowe wyciągnięcie ręki.Bohaterka poniższego artykułu nie tylko pozwoliła sobie na takie marzenia, ale z zaciętością i uporem postanowiła wprowadzić je w życie.– Jeśli nie masz pieniędzy, wystarczy znaleźć kogoś, kto je ma! Do takiego wniosku doszła niecałe dwa lata temu, po trzech miesiącach żmudnych poszukiwań pracy w Londynie, dwudziestosześcioletnia Magda. Przepis na sponsoring, bo tak chyba najtrafniej określić można sposób, w jaki dzisiaj dziewczyna „zarabia” pieniądze, jest w sumie dość prosty: wystarczy znaleźć bogatego faceta i rozkochać go w sobie. Jednak cały proces zajmuje trochę czasu. I trzeba wszystko dokładnie przemyśleć. Magda miała wystarczająco dużo wolnego, żeby skrupulatnie zaplanować swój paln działania.
Dziewczyna z ambicjami
Sam pomysł zrodził się podczas jednej z długich, wieczornych dyskusji, jakie zwykła była prowadzić z przyjaciółkami. – Pamiętam naszą wielką rozmowę i to, jak się wszystkie wtedy zawzięłyśmy, że szybko znajdziemy sobie nadzianych facetów, którzy będą nas utrzymywać – wspomina. – Póki co, zdaje się, że tylko mnie się udało ten szaleńczy plan zrealizować – przyznaje.Magda przyjechała do Londynu po ukończeniu szkoły fryzjerskiej w Polsce. Pochodzi z okolic Gdańska i jak twierdzi: – Trudno było jej znaleźć godziwą pracę w zawodzie, z której mogłaby się utrzymać. Wyjazd za granicę wydawał jej się wówczas lepszą alternatywą na życie. Jak się później okazało, oprócz umiejętności fryzjerskich trzeba było bardzo dobrze znać słownictwo adekwatne do wykonywanego zawodu, a z tym było u Magdy wtedy nie najlepiej.
Plan klawy jak cholera
Największym problemem w szukaniu sponsora jest oczywiście znalezienie właściwej osoby. – W czasie naszego babskiego wieczoru zrobiłyśmy listę zasad, które miały nam wszystkim zapewnić znalezienie wymarzonego faceta z kasą. Najlepszym kandydatem był mężczyzna po 50-dziesiątce, rozwodnik z bogatym życiem towarzyskim. Z zawodu najlepiej finansista, ewentualnie facet z własnym biznesem – wyznaje Magda. – Jeśli żonaty to oczywiście nie żaden problem, ale lepiej, żeby miał swoje osobne mieszkanie. I tak dalej – dodaje.A gdzie takich facetów szukać? Odpowiedź w mniemaniu dziewczyn jest nad wyraz oczywista: w Londyńskim City, gdzie 80% mężczyzn pracuje w świecie finansów.– To przecież goście, z których większość rocznie zgarnia sześciocyfrowe kwoty na konto, a przez wzgląd na stres związany z wykonywaną pracą, zawsze są w nastroju na romans – chwali się swą wiedzą niedoszła fryzjerka.Kurs angielskiego, podstawowa znajomość rynku finansów, żeby mniej więcej orientować się czym dana firma się zajmuje, plus kilka wyzywających, a zarazem eleganckich, biznesowych ciuszków, odpowiedni makijaż i plan w głowie – to punkty, o które należy zadbać, żeby całe przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem.– Przez miesiąc chodziłyśmy z dziewczynami „na polowania”. Zwyczajnie kilka dni w tygodniu na lunch, a w piątek czy w czwartek wieczorem na drinka, gdzieś w okolice Canary Wharf czy Liverpool Street – mówi Magda. – Oczywiście trzeba było wtopić się w środowisko, a jednocześnie wyróżnić z tłumu. Ponoć najlepiej „polować” jest wieczorami pod koniec tygodnia, kiedy to zawsze znajdzie się jakiś podchmielony delikwent, który zaprosi na kolację lub zabierze do teatru. Grunt to sprawiać dobre wrażenie i mieć odpowiednio przygotowany… bajer.