Od poniedziałku główna stopa wynosi tylko 2,25 proc. Jeszcze pół roku temu było to 5,25 proc. Tak drogi kredyt pogrążył wówczas mniej zamożnych posiadaczy kredytów hipotecznych. Skończyło się kryzysem na rynku nieruchomości i poważnym spowolnieniem gospodarki. Fed tnie stopy, aby tani kredyt ratował słabnącą koniunkturę. Część analityków spodziewała się nawet głębszej obniżki, bo aż o 1 pkt proc.
Jeszcze zanim Fed zdecydował o cięciu stóp, sytuacja gospodarcza stała się tematem debaty politycznej w USA. Nie brakuje w niej głosów krytykujących Fed, który zaryzykował pieniądze podatników, aby ratować prywatne banki. Pomógł bowiem w przejęciu przez JP Morgan zagrożonego upadłością wielkiego banku Bear Stearns.
Coraz więcej ekonomistów i analityków otwarcie przyznaje, że gospodarka USA weszła już w recesję. Dobrej miny do złej gry nie robi już nawet prezydencka administracja. - Amerykańska gospodarka gwałtownie przygasła. Wiemy, że mamy ostry spadek. Nie ma wątpliwości, że Amerykanie zdają sobie z tego sprawę - stwierdził wczoraj sekretarz skarbu USA Henry Paulson w telewizji NBC.
W ostatnim kwartale zeszłego roku wzrost gospodarczy sięgnął jedynie 0,6 proc., podczas gdy w III kw. było to jeszcze solidne 4,9 proc. W ostatnim miesiącu Amerykanie wyraźnie ograniczyli wydatki: kupili mniej samochodów, ubrań, mebli, a także benzyny, co wskazuje na to, że mniej podróżują po kraju.
Decyzja Fed ma też kapitalne znaczenie dla kursu dolara. Im niższe stopy w USA, tym gorzej dla amerykańskiej waluty, bo inwestorzy szukają na świecie innych miejsc, gdzie mogą zyskowniej ulokować kapitał. To np. Euroland, gdzie główna stopa wynosi 4 proc.
Decyzję Fed poprzedziły gorące dni na rynkach finansowych. Tuż przed weekendem na skraju bankructwa znalazł się wielki amerykański bank Bear Searns - kolejna ofiara kryzysu na rynku kredytów hipotecznych. Jego upadek mógł wywołać reakcję łańcuchową nie tylko w USA, ale i na świecie. Zatrudniający 14 tys. osób bank był bowiem zaangażowany w wielomiliardowe transakcje z wieloma globalnymi instytucjami finansowymi, które w wyniku jego upadku poniosłyby straty grożące bankructwem.
Gazeta Wyborcza/aza