Sprawa w sądzie Blacfriars Crown Court w Londynie trwała dwa dni. Przesłuchano świadków oskarżenia, którzy wzajemnie sobie zaprzeczali. Sędzia już pierwszego dnia przywołał średniowieczne prawo, według którego nie można skazać kogoś na podstawie rzekomego rozpoznania głosu i nawet nie rozważano oskarżenia o napad. Wydanie wyroku uniewinniającego, co do rzekomego zastraszania świadka, zajęło ławie przysięgłych 4 minuty.
Więzienie
Maciej K. spędził 3 miesiące w dwóch więzieniach: HMP Wormwood Scrubs oraz HMP Wandsworth.
– Z więzienia pamiętam wieczne bijatyki – wspomina krótko i wyraźnie nie chce o tym mówić. – Byli tam Polacy, ale rozsiani po całym więzieniu. – dodaje.
Podczas pobytu zajął się pracą tłumacza z czeskiego na angielski i zarabiał £2,50 tygodniowo, z czego £0.50 musiał wydawać na opłacenie oglądania telewizji.
– Najgorsze było to, że moja córka musiała odwiedzać mnie w więzieniu – mówi Maciej K. Jego dziewczyna, Ola S., na pytanie, co było dla niej najtrudniejsze, odpowiada bez wahania. – Fakt, że go nie było. Aż płakać się chce.
Zaniedbanie obowiązków służbowych
Maciej K.wraz z rodziną zamierzają starać się o odszkodowanie i mają ku temu powody. Wśród nich np. brak tłumacza podczas przesłuchania. Oficer prowadząca, Joyce Winter, skomentowała poziom znajomości języka angielskiego przez Macieja K. słowami: „Twój angielski jest lepszy niż mój polski”. Wielokrotnie podczas przesłuchania obecny tam adwokat z urzędu przerywał przesłuchanie, prosząc o czas na odpowiedź dla Macieja K., jako że ten w ogromnym stresie nie radził sobie ze zrozumieniem pytań oraz ze sformułowaniem odpowiedzi. Kilkakrotnie też w zapisie z przesłuchania używa się słowa „nieczytelne/niezrozumiałe” na określenie wypowiedzi Macieja K.
Pytania rodzi sposób prowadzenia śledztwa. Nie sprawdzono alibi Macieja K. ani odcisków palców z mieszkania poszkodowanej Litwinki. Oficer prowadząca przesłuchanie Macieja K., wyraźnie stwierdziła, że sprawdzenie alibi podejrzanego nie jest mośliwe, ponieważ nie zna on rejestracji samochodu, którym pojechał do Guildford dzień przed napadem w Londynie. Maciej K.podał jednak model i kolor samochodu oraz godzinę, kiedy znajdował się na autostradzie w drodze do Guildford.
Chciał również podać numer telefonu do znajomego, z którym jechał tego dnia, ale jako że nie pamiętał go, musiałby sprawdzić w komórce lub zadzwonić do dziewczyny, aby podała ten numer. Oficer Joyce Winter nie zgodziła się jednak na jego rozmowę z dziewczyną i nie skorzystała z tych informacji. Obrońca Katrina McCarthy przyłapała oficer prowadzącą na kłamstwie na temat sprawdzenia alibi. Podpisała ona oświadczenie, że sprawdziła alibi podejrzanego miesiąc po tym, jak on już siedział w więzieniu, ale w ogniu pytań postawionych przez McCarthy wyszło na jaw, że jednak tego nie zrobiła i dokument ten nie został przedstawiony w sądzie. Problematyczne dla niej i jej podwładnych okazało się również oddanie paszportu, którego Maciej K. nie mógł odzyskać przez 3 tygodnie. Katrina McCarthy komentuje to jako kolejny przykład utrudniania normalnego postępowania w sprawie.
Maciej K. i Ola S. mają też żal do policji, że warunki zwolnienia z więzienia były bardzo ostre. Między innymi musiał stawiać się w komisariacie policji 3 razy w tygodniu pomiędzy 17:30 i 19:00, aby się podpisać, nawet jeśli był chory i miał wysoką gorączkę. Musiał też pozostawać w domu pomiędzy 20:00 i 6:00 rano.