Policja nie pofatygowała się sprawdzić jego alibi. Spędził 3 miesiące w więzieniu, po czym został uznany za niewinnego. Stracił swoją firmę, reputację, nerwy i tygodnie z życia półtorarocznej córeczki.
Feralny dzień
Dnia 5 lipca 2007 około 8:00 rano trzech napastników dokonało napadu na mieszkanie Litwinki Jovity I. w Londynie, w którym prowadziła ona nielegalną agencję towarzyską. Zrabowano 650 funtów, 10 telefonów komórkowych i laptopa. Według zeznań Jovity I., jeden z napastników był czarnoskóry i miał ze sobą nóż, drugi miał rude włosy, mówił po polsku i angielsku, a trzeci miał twarz zasłoniętą szalikiem. Jednak w tym trzecim mężczyźnie rozpoznała Macieja K. po głosie i tatuażu na lewym ramieniu, który zauważyła podczas szarpaniny. W rzeczywistości Maciej K. był w tym czasie w Guildford u znajomego, co potwierdzić mogły kamery CCTV, jak i ów znajomy. Kiedy Maciej K. dowiedział się, że Litwinka opowiada w sąsiedztwie, że dokonał napadu i że chce to zgłosić na policję, wrócił do Londynu i spotkał się z nią przy świadkach, żeby jej to wyperswadować. Wtedy oskarżyła go o zastraszanie. Jeszcze tego samego dnia, około godz. 18:30 Maciej K. został aresztowany przez grupę policjantów za napad rabunkowy i zastraszanie świadka. Natychmiast po przesłuchaniu w komisariacie policji na Hammersmith w Londynie został zatrzymany w więzieniu aż do 15 września 2007.
Dowody w sprawie
– Ofiara napadu powiedziała: „Znam osobę, która mnie napadła i to jest Maciej K.”. To wystarczyło, aby go aresztować – mówi obrońca Macieja K., Katrina McCarthy z biura adwokackiego Gardiner’s Solicitors z Londynu. – To jest bardzo podobna sytuacja do oskarżenia o gwałt. Jeśli ja wskażę Ciebie jako mojego napastnika, to policja będzie od Ciebie żądać wyjaśnień – Katrina McCarthy wdaje się w zawiłości prawa. – Wówczas do policji należy zbadanie wszelkich okoliczności zdarzenia.
Oficer prowadząca postępowanie, Joyce Winter, nie tylko nie zbadała wszystkich koniecznych okoliczności napadu, ale dopuścila się uchybień – nie sprawdziła alibi Macieja K., odcisków palców z mieszkania, w którym dokonano napadu, nie przesłuchała też właściciela mieszkania wynajmowanego przez Litwinkę. Identyfikacja napastnika poprzez analizę tatuażu odbyła się w sposób absurdalny – tatuaż mężczyzny, który ją zaatakował, zgodnie z opisem Jovity I., miał przedstawiać smoka z ogonem aż do łokcia. Tymczasem tatuaż Macieja K. przedstawia tygrysa w okularach i jest umiejscowiony tylko w górnej części ramienia.
– Po przesłuchaniu obejrzano mój tatuaż i uznano, że zgadza się z opisem, natomiast przy zwolnieniu mnie z więzienia, oficerowie dyżyrni nie chcieli mnie wypuścić, bo tatuaż nie zgadzał się z opisem w papierach – opowiada Maciek K.
– Co więcej, zeznania świadka zostały zmienione ze zdania: „To on mnie napadł” na „Myślę, że to on mnie napadł” – dodaje Katrina McCarthy. – W zeznaniach ofiary pojawiło się mnóstwo innych nieścisłości i zmian, które wskazywały na to, że dziewczyna po prostu wymyślała swoje wersje napadu – podkreśla obrońca Macieja K.
–Wystarczyłaby dobra wola jakiegoś normalnego człowieka i nie musiałbym spędzić 3 miesięcy w więzieniu – podkreśla zdenerwowany Maciej K.