Polak dyżurny
„Daily Mail” celuje w podsycaniu niechęci do imigrantów, szczególnie z Europy Środkowej i Wschodniej. Ponieważ Polacy bezsprzecznie stanową najliczniejszą grupę przybyszów z tej części kontynentu, są stale „na tapecie”.
Moszczyński wziął dlatego pod lupę „wschodnioeuropejskie” publikacje tej gazety. Nawet jeśli jest mowa ogólnie o Europie Wschodniej, zawsze w publikacji znajdzie się polski akcent. Przynajmniej ilustracja z Polakiem na pierwszym planie.
Jak mówi, jego raport nie neguje celowości krytyki prasowej negatywnych zjawisk towarzyszących tak duże migracji zarobkowej. Sprzeciwia się natomiast tworzeniu atmosfery nieufności, a wręcz wrogości wobec przybywających tu za pracą. Trudno zaś inaczej ocenić materiały opatrzone takimi tytułami: „Brytyjskim pracownikom nie dali pracy, bo nie mówią po polsku” (DM 19.06.07), „Pracownik pizzerii nagrał swojego szefa, kiedy powiedział, że go zwolni, bo Polacy są tańsi” (DM 2.11.2007).
Wątpliwe, aby czytelnik miał tu pretensje do jakiegoś pazernego właściciela pizzerii (skądinąd ciekawe jakiej narodowości). Winni krzywdzie pracownika będą imigranci, a konkretnie – Polacy. Jak zauważa Moszczyński, takich pism jak „Daily Mail” nie czytują elity intelektualne, ale osoby nierzadko zadowalające się rzuceniem okiem na zdjęcia, tytuły i pierwsze dwa zdania, wybite tzw. tłustym drukiem, czyli lead. To im wystarcza, aby wyrobić sobie pogląd
Akt zgonu wypisz sobie sam
Do tytułów, a także leadów ma autor raportu szczególnie dużo zastrzeżeń. – Często tytuły w tej gazecie w ogóle nie mają potwierdzenia w dalszej części tekstu. Są bulwersujące, nierzadko brzmią dramatycznie, a ciała reszta zupełnie nie koresponduje z początkiem. W pamięci utkwi jednak najbardziej tytuł, bo potem czytelnik się znudzi i przerzuci wzrok na inny artykuł – wyjaśnia Moszczyński. Czy czytelnik, który zobaczy w nagłówku artykułu „Wschodnioeuropejscy kierowcy powodują 15 procent śmiertelnych wypadków na wiejskich drogach” (DM 7.08.2007) zechce drążyć temat i sprawdzać jak to się ma do ogółu kierowców z Europy Wschodniej jeżdżących po wiejskich drogach – mocno wątpliwe. A co jest gotów sobie pomyśleć Brytyjczyk i tak mocno sfrustrowany opieką medyczną oferowaną przez państwową służbę zdrowia, gdy ujrzy taki tytuł „Ludzie z rakiem z Europy Wschodniej zalewają NHS”? (DM 3.09.2007). Niechybnie śmierć zajrzy mu w oczy, a gdy dowie się jeszcze, że czyjaś żona „Sama musiała wypisać akt zgonu, bo doktor nie znał angielskiego” (DM 10.08.2007. Na wszelki wypadek zawczasu sam sobie już wypisze co należy. A szpital będzie omijał jeszcze większym łukiem, gdy dotrze do niego, że „Tysiąc polskich dzieci rodzi się co miesiąc na wyspach” (DM 26.11.2007), bo pomyśli, że cały szpital zamieniono już w jeden wielki oddział położniczy. Ostatecznie przekona go o tym zdjęcie długiej kolejki Polaków oczekujących na zarejestrowanie noworodków (w rzeczywistości wykonane przed jednym z polskich lokali wyborczych w Londynie, w czasie ostatnich wyborów parlamentarnych).
Inne „dyżurne zdjęcie”, Polaków pod tzw. ścianą płaczu w pobliżu POSK-u także jest nadal wykorzystywane, choć ściany od dwóch lat już nie ma.
