Na całych Wyspach nie ma tak ogromnej strefy przemysłowej. Stworzył ją rząd Margaret Thatcher tuż po tym, jak "Żelazna Dama" pozamykała okoliczne kopalnie węgla i stalownie. W Wrexham do dziś Walijczycy z nienawiścią wspominają byłą premier.
Wtedy menedżerowie z Industrialu byli zachwyceni Polakami, którzy pracowali za najniższą stawkę (5,52 funta brutto za godzinę), brali nadgodziny i pracę w weekendy, nie zapisywali się do związków zawodowych, nie protestowali.
Walijczycy pracowali za minimum dziesięć funtów na godzinę. Zaczęły się zwolnienia miejscowych.
Walijczycy poczuli się obco
Plotki krążyły w pubach, klubach, bankach i sklepach.
"W Industrialu znów były zwolnienia naszych i zatrudnili Polaków. Płacą im grosze, to w porządku. Ale żeby od razu zwalniać innych?".
"Polacy jeżdżą za darmo taksówkami do pracy i z pracy? Miasto za to płaci. Skandal!".
"Jakaś rodzina z małym dzieckiem poprosiła o mieszkanie i dali im calusieńki dom w Hightown. Nawet czynszu płacić nie muszą".
"Podobno chcą swojego kandydata na burmistrza wystawić, albo tego Czecha poprzeć, co już kiedyś kandydował. Jest ich tylu, że jeszcze będą nami rządzić!".
Plotka potężniała. Urzędnicy codziennie odbierali dziesiątki maili i telefonów. "Ale czy to prawda? Że taxi za darmo? Domy za darmo? Ale czy to prawda?" - pytali wciąż Walijczycy.
Rada Miejska Wrexham musiała zareagować. Wydano specjalną broszurę dla mieszkańców Wrexham. Po angielsku i walijsku. Tytuł: "Emigranci zarobkowi. Pogromcy mitów".
Książeczka ma dziesięć stron. Odpowiada na najczęściej zadawane przez Walijczyków pytania.
"Kim są emigranci zarobkowi?" - To ci, którzy szukają u nas pracy i przyjechali z innych krajów - wyjaśniają urzędnicy.
" Dlaczego przyjechali do nas?" - Bo pochodzą z biednego kraju, tu zarabiają na siebie i rodziny, żeby mieć z czym wrócić do ojczyzny.
"Czy zabierają nam naszą pracę?" - Nie. Pracy u nas jest dosyć.
"Czy płacą podatki naszemu miastu?" - Tak, płacą tak samo, jak inni.
"Czy jeżdżą za darmo i dostają domy od miasta?" - Nie.
"Kto płaci na nich zasiłki i dodatki?" - Budżet brytyjski, nie nasze miasto.
Gill Stevens, rzecznik prasowy burmistrza: - To było niezbędne, bo co chwila przychodzili do urzędu byli górnicy i pytali, czy to prawda, że my utrzymujemy bezrobotnych Polaków. A wszyscy Polacy pracują, nie ma ani jednego bezrobotnego! Niestety, większość Walijczyków nie wie nawet, gdzie jest Polska, i że jest w Unii. I, że Polacy mają prawo tu być i pracować. Mam nadzieję, że broszura uspokoi trochę nastroje w Wrexham. Już mówi się o pierwszych mieszanych małżeństwach. To dobry znak. Choć tych złych rzeczy też się nazbierało...
1080 komentarzy
10 marzec '08
krakn napisał:
Nuska, valia podobnie jak Szkocja, zawsze była oporem dla anglii, dla korony z stad też wspólne niesnaski, to tak jak my teoretycznie nie lubimy się z Niemcami i Rosjanami, albo bliżej niektórzy mają coś do Pomorzan, czy Ślązaków, ale na co dzień wszyscy razem współpracują bo liczy się kontakt osobisty.
Ja tam nie mam problemów z ludźmi, co najwyżej jeżeli ktoś nie darzy mnie sympatią czy uśmiechem to po prostu go omijam i nie pcham się do niego, szanuje jego "wyrobione" zdanie, gdy kiedyś on mnie zrozumie, spoko podam mu ręke i będzie fajnie nie? no cóż świat się nie zawali.
natomiast z tego co czytam to wcale sie tamtejszym nie dziwie, bo już widać co to za kulturalni Polacy przyjechali, szedł sobie taki "podśpiewując po polsku o Widzewie" kurde jestem przekonany że darł koparę na całe gardło, do tego jak to opisuje ten majster, biją się miedzy sobą cały czas nawet w pracy!!! Przecież to buractwo!
Kto chce mieć sąsiadów którzy cały czas szuka bijatyki, w knajpie która zamknięto pewnie też były podobne klimaty jak w londyńskich polskich klubach gdzie wraz z ilością wypitego piwa osły robią się coraz szersi w barach cud że mieszczą się w dziwach do kibla, a minąć się z takim nie sposób, i już ma pretekst by ci przyłożyć.
Jak mawiali starożytni polanie, jak sobie pościelisz tak się wyśpisz, ;-) skoro Polacy przywołali wspomnienia Kurdów, no to sami sobie wystawili cenzurkę cywilizacyjną, i dostają to na co zapracowali.
Owszem ktoś powie że są tam i spokojni polacy, być może i tak jest ale tak to już jest że gdy przekroczy się pewną granice, gdy z nieporozumienie zamienia się w wojnę, obrywają również ci którzy nie są winni.
Acha co do imienia Artura, To bardziej psztyczek do Anglików niż do niego, choć pewnie też go tak samo lubią, jak pozostałych kibiców Widzewa czy tego drugiego klubu,
Gdyby było inaczej gdyby Polacy traktowali siebie i innych inaczej być może ich zarobki też były by inne, przecież bywało już w angli że związki zawodowe robiły dym że polakom za mało płacą i dyskryminuje się na tle rasowym, tym sposobem bronili siebie, a korzystali Polacy.
profil | IP logowane