Brytyjskie realia...
Według rządowego Forum Badań Migracyjnych warunki mieszkaniowe imigrantów w UK są niepokojące. Ok. 90 procent imigrantów, którzy przybyli na Wyspy w przeciągu dwóch ostatnich lat, wynajmuje mieszkania prywatne. Często nie są one w zbyt dobrym stanie. Joanne Roney z rady miasta Sheffield powiedziała, że imigranci, szczególnie ci, którzy nie przyjeżdżają tu na stałe, akceptują mieszkania o niezbyt wysokim standardzie, ponieważ ich zarobki są na bardzo niskim poziomie. Jedna trzecia imigrantów żyje w mieszkaniach, które zapewnia pracodawca. Połowa przybyszy określa swoje położenie jako biedne.
– Jestem tu od dwóch lat i mieszkałam w różnych miejscach. Właściciele, którzy wynajmują mieszkania nie dbają o nie, nie inwestują, chcą jedynie tanim kosztem zarobić. Toalety są zwykle w opłakanym stanie. Każdy patrzy na ceny i często jest tak, że wynajmuje się tanio, a mieszkanie staje się tylko przystanią, żeby przysnąć i nic poza tym.
W większości lokali jest brud wynikający najprawdopodobniej z tego, że jego mieszkańcy ciężko i długo pracują, niekoniecznie mając jeszcze wieczorem ochotę na generalne mycie okiem, podług czy szorowanie wanny. W pokojach też rewelacji nie ma. Ludzie biorą za wynajęcie mieszkania dużo pieniędzy, a wygląd pokoju zwykle nie jest potwierdzeniem tej ceny np. myszy są rzeczą nagminną i nie jest to tutaj nic szokującego.
Dla mnie przy szukaniu lokum najważniejsza jest cena, bo jest tutaj bardzo drogo, a ja mam rodzinę w Polsce.
(Joanna)
Rotacja i zmiana mieszkań nie jest niczym niezwykłym w realiach życia w UK, a zwłaszcza w Londynie. Zmieniamy mieszkanie najczęściej ze względu na odległość od pracy lub cenę. I mimo, że rzecz to mało niezwykła, to jednak wymagająca niezwykłej czujności i zdrowego rozsądku, zwłaszcza podczas pierwszych kroków.
Piękne jak z obrazka
O tym, że reklama czyni cuda wiadomo już od dawna, zwłaszcza kiedy piękne słowa podparte są jeszcze piękniejszymi obrazami. Szukając mieszkania czy pokoju, w ogłoszeniach zwykle „nadziewamy” się na „duży, przestronny, po remoncie, nowoczesny, przytulny (czytaj: mały)” i zatrzymujemy się, bo przecież tego właśnie szukamy. Jeśli dodatkowo wynajmujący zamieszcza zdjęcia, to już w ogóle ułatwia nam weryfikację i oszczędza czas. Wybieramy piękny pokój, jasny, przestronny, niedrogi, zgodnie z tym, co można przeczytać i zobaczyć. Jedziemy (poświęcając wolną niedzielę) i... W pierwszej chwili zastanawiamy się, czy nie pomyliliśmy ogłoszeń, później pytamy czy ten „schowek na miotły” to ów sfotografowany pokój z ogłoszenia, a kiedy słyszymy, że tamten jest zajęty, ręce opadają.
Dlatego po dokonaniu wyboru pokoju, dzwoniąc do landlorda, lepiej upewnić się zawczasu czy to, co widzimy na ekranie naszego monitora, jest na pewno tym, co będziemy mogli zobaczyć osobiście, nie marnując przy tym czasu na jakieś niepotrzebne niespodzianki.