- ,,Mieszkaliśmy w dużych namiotach w upokarzających warunkach, ale było co jeść i na miejscu był lekarz - tłumaczy mężczyzna. - W okolicy było 5 obozów, wszystkie pod opieką międzynarodowych organizacji humanitarnych. Ale nawet tu specsłużby mogły się pojawić kiedy chciały’’.
Często zdarzało się, że przychodzili i zabierali młodych Czeczenów pod pretekstem współpracy z partyzantami. Wielu nie wracało. Fedajev pamięta, jak pewnej nocy zabrano trzech chłopaków, z których dwóch po kilku dniach wróciło. Na ciało trzeciego natrafiono przypadkiem w okolicznym lesie.
- ,,Przewieziono go do meczetu i pokazano wszystkim ku przestrodze - na samo wspomnienie Muslimowi wciąż drżą nogi. - Chłopak wyglądał jak kukła. Miał połamane i powykręcane nogi, ciało było przypalone a klatka piersiowa otwarta. Ze środka wyjęto worek z wyciętym sercem. Wówczas pomyślałem, jak to możliwe, że człowiek może drugiemu coś takiego zrobić?’’
W marcu 2003 roku, po długim oczekiwaniu na załatwiane ukradkiem bilety, udało mu się opuścić Inguszetię. Kilka dni później, dzięki łapówkom wręczanym na każdej granicy, dotarł do polskiej granicy, gdzie poinformowano go, dokąd powinien się zgłosić. Spędził w Polsce parę miesięcy i za namową znajomych wyjechał do Czech, gdzie w ośrodku dla uchodźców,w ciągu 3 lat, urodziło mu się dwóch synów.
- ,,Na początku 2006 roku rodzina zaczęła namawiać mnie do powrotu. Mówili, że już zrobiło się cicho, że jest bezpieczniej - uśmiecha się smutno Muslim.
W kwietniu, zaledwie kilkanaście dni po powrocie, jeden z jego kuzynów zginął z rąk rosyjskich służb a rodzicom Muslima wręczono wezwanie, by syn stawił się na posterunek.
- ,,Z rodziną spędziłem jedynie 3,5 miesiąca i w sierpniu znów musiałem uciekać - pokazuje rosyjski paszport z wklejonymi zdjęciami trzech synków. - I tak, po raz kolejny znalazłem się w Warszawie’’.
Muslim Fedajev jest przystojnym, młodym mężczyzną, mimo tragicznych przejść z nadzieją patrzącym w przyszłość. Wraz z rodziną mieszka w jednym pokoju w ośrodku dla uchodźców.
Gdy rozmawiamy, jest to jego drugi dzień pierwszej pracy w Polsce. Nie udało mu się otrzymać statusu uchodźcy, ale parę dni temu dostał zgodę na pobyt tolerowany, co w praktyce oznacza, że za 3 miesiące będzie musiał opuścić ośrodek i wynająć mieszkanie. Wg informacji PAH, uchodźcy pracują głównie w branży gastronomicznej, mechanicznej lub wykonując wszystkie inne zajęcia, które nie wymagają bardzo dobrej znajomości języka polskiego. Polscy przedsiębiorcy niechętnie zatrudniają uchodźców
- Bojarowie
Halina i Krzysztof Bojarowie wyjechali
z Polski 26 lat temu, jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego. Ich celem była Australia, jednak gdy znaleźli się wraz z 200 tysiącami innych uchodźców w obozie przejściowym w Austrii, niespodziewanie padła propozycja Republiki Południowej Afryki.