Trzy miliony to w tej chwili maksymalna widownia, jaką można uzyskać w Polsce.
Kilka lat temu, w 2000 roku ,,Pan Tadeusz'' miał 7 mln. „Pan Tadeusz” nie wzbudził zainteresowania na świecie, ale czy to oznacza, że nie powinniśmy go zrobić ? To są dylematy, które stoją przed wszystkimi krajami europejskimi. Pamiętajmy, że nawet niewielka widownia kinowa daje reżyserowi orientacje jak reaguje publiczność, jaki jest odbiór i czy odpowiada temu, co zamierzył twórca. W związku z tym, Instytut Filmowy stworzył fundusz, który pozwala filmom bardziej ryzykownym, tym których dystrybutorzy obawiają się braku sukcesu finansowego, wejść na ekran. Ten system daje szansę, że któregoś dnia pojawi się film, twórca i temat, który może znowu zaciekawić świat.
Czy młody polski reżyser utrzyma siebie i rodzinę ze swoich filmów?
W tej chwili pracy jest dużo, dlatego że wielu zatrudniają seriale, są liczne projekty związane z telewizją. Czy można się utrzymać? A jak było za komuny? Ja, robiąc filmy, musiałem jeszcze zrobić dwie, trzy sztuki w teatrze albo dla teatru telewizji, żeby przeżyć rok. ,,Popiół i diament'' przyniósł mi 37 tys. złotych, a samochód kosztował 100 tys. To jest ciekawostka, bo mówili, że my robiliśmy filmy za państwowe pieniądze, a to państwo robiło filmy za nasze. Pytano mnie, ile kosztowała „Ziemia obiecana”. Olbrychski, Seweryn i Pszoniak, w Ameryce, w przeliczeniu na dolary, tych trzech chłopców grających główne role musiałoby dostać tyle, ile cały ten film kosztował.
Czy ci, którzy przychodzą do Pańskiej szkoły uczyć się zawodu, to ludzie o podobnej wrażliwości jak ci sprzed 20, 30 lat?
Na pewno tak. Przy czym, w nas była jakaś desperacja, myśmy się musieli wypowiedzieć na temat naszych doświadczeń, które były okrutne, natomiast, nigdy bym się nie odważył zrobić francuskiego filmu współczesnego. Jeżeli zdecydowałem się zrobić film ,,Danton”, to tylko dlatego, że o rewolucji francuskiej napisała polska pisarka Stanisława Przybyszewska i z jej punktu widzenia mogłem na tą rewolucję spojrzeć. Obecnie młodzi reżyserzy z wielką swobodą poruszają się w tematach ich rówieśników mieszkających w Szwajcarii, Niemczech, Norwegii, gdyż wiele podróżują, a i życie w wielu krajach, zwłaszcza Europy upodobniło się bardzo.
Czy trzeba cierpieć, by robić dobre filmy? Czy ci, którzy nie otarli się o skrajne przeżycia robią płytsze obrazy?
Nie, to nie jest wina reżyserów. Oni mogliby zrobić, lepsze i ciekawsze filmy, bo są zdolni, co do tego nie mam żadnych wątpliwości, mogę Panią zapewnić, że na tym się znam. Moje pokolenie realizując filmy, miało sojuszników w postaci pisarzy. Jest duża różnica między pisarzem i scenarzystą. Scenarzysta pisze od razu tekst, który będzie realizowany. Bierze po uwagę, jaki będzie budżet, kto będzie grał, kto reżyserował. Natomiast pisarz jest wolnym człowiekiem, on pisze dla siebie. Moim zdaniem, lepszy materiał do filmu był, gdy braliśmy na warsztat opowiadania i powieści naszych kolegów pisarzy. Dzisiaj polska literatura oddala się od rzeczywistości, a jeżeli opowiada o niej, to nie tak porywająco i w związku z tym, ci reżyserzy, którzy są w stanie zrobić naprawdę dobry i ciekawy film, nie mają równie ciekawego, jak my, materiału.