Jak to jest, że na Zachodzie kręcą filmy, które my rozumiemy, natomiast my robimy takie, które najczęściej do nich nie docierają.
Mówimy o dwóch zupełnie różnych kinematografiach. Kinematografia, która produkuje filmy zrozumiałe dla całego świata, to jest tzw. kinematografia amerykańska, nastawiona na zdobycie jak największej ilości widzów. W związku z tym, są to filmy pewnego gatunku. Filmy przeznaczone dla szerokiej widowni, która traktuje kino jako rozrywkę, muszą być całkowicie wyraziste. Albo śmieszne albo straszne. Ogromna cześć z nich to bajki na ekranie. Zdumiewające, że dorośli ludzie przychodzą do kina, żeby wystraszyć się potworów, ale widać taka jest dziś potrzeba.
W takim razie, brytyjska kinematografia nie może być porównywana z kinematografią europejską i naszą.
Nie może. Angielski teatr, film wszyscy rozumieją. To jest tak jak z Hiszpanią, która może liczyć na sukces swoich produkcji, bo hiszpański jest drugim, obok angielskiego, najczęściej używanym językiem świata. Dlatego Anglicy mogą robić filmy rodzajowe, lokalne, bo świat to ogląda, świat mówi tym samym językiem. A my musimy zrobić film zrozumiały niezależnie od języka, tak ułożyć obrazy, by stworzyć sytuacje, które dotrą do obcej widowni. Na pewno dramatyczne obrazy łatwiej jest tworzyć, znaleźć i pokazać na ekranie, kiedy rzeczywistość jest dramatyczna. W tej chwili życie płynie o wiele łagodniej, więc trzeba szukać tematów, które byłyby zaskakujące, niespodziewane, no i zastanawiamy się, kto jest bohaterem naszych czasów!
Pokazać rzeczywistość komuś, kto jej nie zna w sposób atrakcyjny i przystępny to wielka sztuka. Nam się to udaje co jakiś czas, za sprawą wybitnych polskich reżyserów i ich dzieł. Mam na myśli, na przykład Pańskiego „Człowieka z marmuru”.
Nasze doświadczenia w tworzeniu nowego ustroju budziły zaciekawienie na Zachodzie, bo nikt takiego filmu nie widział i go nie robił. Dzisiaj muru nie ma. Żyjemy tak, jak żyją inni. Opowiadamy te same historie o młodych ludziach, co się zakochali, mają kłopoty, nie mają pieniędzy, zastanawiają się wyemigrować, czy nie.
W jakim stopniu można przewidzieć, czy dany obraz zwróci się, czy przyniesie straty?
Jest ważne pytanie na które musimy sobie odpowiedzieć: Czy chcemy, aby polska rzeczywistość była opowiedziana po polsku, czy nie? Jeśli nie, to trudno, filmy robi kto może. Natomiast, jeżeli uważamy, że to ważne, to wtedy jest inna sytuacja. Staramy się stworzyć ustawę o kinematografii, bo wiemy, że rynek nasz jest za mały, by polskie filmy mogły się z tego rynku zwrócić. Przede wszystkim musimy brać pod uwagę, że to jest „towar” na nasz rynek, ale „towar” nie jak każdy inny, bo język polski powoduje, że widownia ogląda naszą rzeczywistość wyrażoną w naszym języku.
To mogłaby być definicja naszej kinematografii - mamy sobie coś do opowiedzenia.
Właśnie. Nam jest trudno spekulować, czy zrobimy film, który obejrzy cały świat, czy tylko Polska. W zeszłym roku zrobiliśmy przeszło 30 filmów kinowych. Około 40% widzów, którzy przyszli do kina w zeszłym roku, przyszło na polskie filmy, z tego niemal trzy miliony obejrzało „Katyń”.