Pokolenie, Popiół i diament, Powiatowa Lady Makbet, Popioły, Wszystko na sprzedaż, Krajobraz po bitwie, Wesele, Ziemia obiecana, Smuga cienia, Człowiek z marmuru, Panny z Wilka, Dyrygent, Człowiek z żelaza, Kronika wypadków miłosnych, Korczak, Pierścionek z orłem w koronie, Pan Tadeusz, Zemsta. I w końcu Katyń - jego ostatni film - który dostał nominację do tegorocznego Oskara.
Czy przez to, że więcej doświadczaliśmy, mamy lepsze podłoże do wydawaniu dobrych reżyserów?
W 1945 roku w Polsce narodziło się zupełnie inne kino, ale nie powstało, jak chcą niektórzy, z woli partii i czynników politycznych, chociaż one chciały kina. Ci, którzy je tworzyli, odcinali się od przedwojennych, lekkich produkcji, które imitowały filmy rozrywkowe. Nie przedstawiały wartości artystycznej, czy intelektualnej. My wiedzieliśmy, że najważniejszą rzeczą, jakiej chcemy jest zaprzeczenie wobec polskiego kina przedwojennego.
Dlaczego?
Chcieliśmy kina, które pokaże nasze przeżycia, a naszymi przeżyciami była wojna. Pokazaliśmy światu nasze doświadczenia. Nagle kino stało się czymś prestiżowym. Reżyser nie był człowiekiem, który na usługi producenta, pracował z aktorami, których tamten mu wynajął i ze scenariuszem, który mu dano. Wierzyliśmy, że mur Berliński nie odgradza nas od Europy, że mamy zrobić film zrozumiały, by mówił językiem, którym mówi się światowe kino.
W ten sposób rodziło się nasze powojenne kino?
I umacniało. Zaczęły się pojawiać nowe talenty, tematy. „Nóż w wodzie” Polańskiego to był film nie tylko z innego pokolenia, ale i z innego świata. Krzysztof Zanussi zrobił „Strukturę kryształu”, Wojciech Marczewski „Zmory”, a potem pojawiły się inne tematy. Powstało „kino moralnego niepokoju”, które próbowało pokazać jak kształtuje się niemoralnie społeczeństwo pod fałszywymi hasłami komunizmu. Pokazywaliśmy, że ta moralność, która nieustannie była na ustach władzy, jest podszyta kłamstwem i oszustwem. To kino odgrywało rolę przede wszystkim wśród inteligencji, ale inteligencja w rozumieniu polskim była o wiele szersza, niż się uważa. Gdy jednak przyszło w Gdańsku do strajku w stoczni „Lenina”, to z jednej strony był komitet strajkowy, z drugiej strony intelektualiści: Mazowiecki, Michnik, Kuroń, Geremek. Jak to się stało, że oni mogli się porozumieć? Otóż oni wszyscy wychowali się na naszych filmach, czytali nasze książki, byli częścią, tych wszystkich starań, które robiliśmy w głębokim przekonaniu, że tylko uświadomione społeczeństwo, może w którymś momencie sprzeciwić się temu systemowi, jaki u nas panował.
Dziś publiczność w filmach szuka rozrywki, zgodzi się Pan z tym?
Za PRL- u widz szedł do kina, bo doszukiwał się we wszystkim sygnałów, które miały potwierdzić, że on ma rację, buntując się przeciwko rzeczywistości. Po to czytał literaturę, po to próbował uczestniczyć w najrozmaitszych dyskusjach. Przecież kluby filmowe, wcale nie dyskutowały o filmie, tylko w sposób zakamuflowany o polityce, biorąc za osnowę filmy francuskie, niemieckie, włoskie, filmy, które były pokazywane. Każdy pretekst był dobry.
Był pan reżyser prezesem klubów filmowych, więc wie coś na ten temat.
Oczywiście, wszystko było dobre, żeby porozmawiać o polityce, ponieważ ona w sposób najbardziej bezpośredni godziła w nas, nasze ograniczenie wolności.