Na temat zasad użytkowania pojazdów mechanicznych w tym kraju nasza gazeta opublikowała już sporo artykułów. Pisząc je zawsze sięgałem do najlepszych z możliwych źródeł informacji, nie polegając bynajmniej tylko na jednym z nich kiedy omawiałem poszczególne związane z tym zagadnienia. Wobec dość nietypowej sytuacji jaka zaistniała w szkockim mieście Oban, postanowiłem i tym razem zasięgnąć szczegółowych informacji zarówno w odpowiednim wydziale British Transport Police, jak i w DVLA. Oto jakie są tego rezultaty i jakie można z tego wysnuć wnioski.
Ogólne zasady dopuszczania pojazdów mechanicznych do ruchu na drogach publicznych. Prawo o ruchu drogowym Highway Code stanowi, że do ruchu na drogach publicznych może być dopuszczony pojazd spełniający określone przepisami wymogi. To samo dotyczy także kierujących tymi pojazdami. I tak, pojazd taki musi posiadać homologację dopuszczającą go do ruchu na drogach Wielkiej Brytanii, czyli spełniać wstępne przedrejestracyjne wymogi w zakresie bezpieczeństwa jego konstrukcji i użytkowania, a także ostatnimi czasy, wymogi ochrony środowiska. Przepisy te są kompatybilne z podobnymi obowiązującymi w innych krajach Unii Europejskiej, a także w wielu państwach świata, na podstawie umów międzynarodowych. W tym dwustronnych, pomiędzy zainteresowanymi krajami. Kolejnym warunkiem wstępnym jest rejestracja pojazdu w DVLA. Jak wiadomo, w tym kraju pojazd kupuje się już z rejestracją, którą „nosi” on do końca okresu eksploatacji. Aby taki samochód otrzymał numer rejestracyjny musi być w pełni sprawny technicznie i odpowiadać warunkom jak wyżej. Sprawność techniczną potwierdza pozytywne badanie tzw. MOT test. Badanie takie powtarza się w zasadzie co rok dla samochodów osobowych, a co pół roku dla ciężarówek oraz autobusów. Starsze roczniki aut mogą także otrzymywać pozytywny wynik testu MOT na okres krótszy niż rok.Ostatnim wymogiem jest opłacenie składki podatku drogowego czyli Road tax. Jest to jednak możliwe dopiero po okazaniu ważnego dowodu rejestracyjnego (Log book), aktualnego MOT oraz ubezpieczenia. Tu sprawa dotyka już samych kierowców.
Ubezpieczamy siebie a nie samochód
Ustawodawca wyszedł ze słusznego skądinąd założenia, że samo auto wypadku nie powoduje, tylko jego kierowca. Stąd, aczkolwiek stawka ubezpieczenia obowiązkowego odnosi się w jakiś sposób do samego pojazdu, jego marki, ceny (wartości rynkowej), rocznika, stanu technicznego itd, ważniejsze są tutaj indywidualne cechy kierującego nim. Jego wiek, staż za kierownicą, stan zdrowia, bezwypadkowość jazdy, szacunkowy przebieg roczny jaki zwykle kierowca robi swoim pojazdem, przeznaczenie samego pojazdu. Ważne jest więc tutaj czy auto służy nam tylko dla przyjemności, czy jest także naszym podstawowym środkiem transportu do pracy, czy wręcz narzędziem tejże pracy. Stąd nie ma stałych stawek ubezpieczenia, wszystko jest kwestią umowy pomiędzy ubezpieczycielem a kierowcą. Oczywiście firmy ubezpieczeniowe mają jakieś stawki wyjściowe, a także ich oferty są ze sobą porównywalne, jednakże czasem różnice na korzyść lub na niekorzyść kierującego danym pojazdem mogą być znaczne. Te ogólne zasady determinują wszystkie procedury związane z szeroko rozumianą kontrolą ruchu drogowego w tym kraju. Nie inaczej jest zresztą i w Polsce, a także wszędzie tam, gdzie istnieją sprawne instrumenty tej kontroli. W Wielkiej Brytanii takowe są. Dodatkowo, ponieważ prawo w tym kraju opiera się na precedensach, a nie na kodeksach egzekwowanie go jest w dużej mierze zależne od tego kto, oraz jak je interpretuje. Nie znaczy to oczywiście, że można je sobie interpretować dowolnie. W tym konkretnym przypadku konfiskowanych polskich aut, niestety policja szkocka działa zgodnie z prawem. Dlaczego? Oto wyjaśnienie.