Sobotnie zajęcia wystarczą do opanowania całego materiału?
Nie jest to łatwe, ale przy zaangażowaniu uczniów i nauczycieli myślę, że do zrobienia. Oczywiście, nic nie zastąpi regularnych zajęć po polsku prowadzonych kilka dni w tygodniu i do tego będziemy dążyć. To już jednak będzie oznaczać zmianę statusu szkoły, którą pod swoje skrzydła wzięłoby polskie Ministerstwo Edukacji Narodowej. Wiąże się to również z kosztami finansowania działalności takiej placówki, które wówczas pokrywałoby MEN, a nie jak obecnie – rodzice uczniów.
Taki model oznaczałby de facto rezygnację dziecka z nauki w szkole angielskiej...
Niekoniecznie, chociaż rzeczywiście trudno byłoby uczniowi to wszystko pogodzić. Jednak jeśli ktoś chce wrócić do Polski i kontynuować tam dalej naukę, byłoby to dla niego optymalne rozwiązanie. Natomiast opinie, które można czasami usłyszeć, że przez to dziecko nie nauczy się angielskiego, są mocno przesadzone. Mieszkając tutaj, mając do czynienia z Anglikami na co dzień, ten język bez wątpienia można opanować. Szczególnie w młodym wieku. Tym bardziej, że nauka angielskiego byłaby prowadzona również w naszej szkole.
Póki co, to kwestia przyszłości...
Myślę jednak, że wcale nie tak odległej. Natomiast w tej chwili organizujemy szkołę sobotnią – chciałabym, żeby przyjęła ona imię generała Władysława Andersa – która mogłaby istnieć niezależnie od szkoły całotygodniowej. Prowadzone są ostatnie przygotowania, kończymy nabór uczniów w wieku 5-16 lat. Planuję, że początkowo będzie to cztery, pięć klas, przy czym każda z nich powinna liczyć mniej więcej po 10 - 15 uczniów. Będziemy przygotowywać do egzaminów z języka polskiego na poziomie GCSE, S 1 oraz S 2, a będzie je można zdawać w tej samej szkole – bezpłatnie. Docelowo ma to być dziesięć lat nauki – od poziomu elementarnego, do końca gimnazjum.
Jak kształtują się koszty?
150 funtów za semestr. Warto jednocześnie podkreślić, że rodzice naszych uczniów będą mogli uczestniczyć w przyspieszonym, bezpłatnym kursie języka angielskiego, organizowanym na terenie Bishop Thames Grand School, a finansowanym przez brytyjski rząd.
Dziennik Polski