Tylko 12 godzin muszą czekać kierowcy ciężarówek w Dorohusku. Można napisać "tylko", bo przez ostatnie kilkanaście dni kolejka tirów na tym polsko-ukraińskim przejściu miała kilkadziesiąt kilometrów długości, a na odprawę trzeba było czekać 2-3 doby.
Rzeczniczka izby celnej w Białej Podlaskiej Marzena Siemieniuk: - Jest dużo lepiej. W nocy celnicy odprawili tu 200 samochodów wjeżdżających do Polski i 317 wyjeżdżających na Ukrainę - wylicza.
A ma być jeszcze luźniej. Wczoraj po południu w kolejce stało blisko 150 ciężarówek, ale w nocy ta liczba mogła spaść do zera, bo celnicy potrafią odprawić nawet 200 samochodów.
Zdecydowanie mniejszy zator jest też na innym przejściu na Ukrainę - w Hrebennem. Wieczorem kolejka liczyła góra 20 pojazdów. A na granicy z Białorusią - w Koroszczynie - tiry przejeżdżały bez stania w korku.
Skąd tak nagła poprawa sytuacji na granicach? Jeszcze w czwartek wydawało się, że protest celników trwa - liderzy związków zawodowych nie dogadali się z rządem (domagali się m.in. 1500 zł podwyżki, a dostali ofertę trzykrotnie niższą) i zapowiedzieli, że funkcjonariusze mogą pójść na masowe zwolnienia. Tymczasem celnicy na granicę wrócili, nie słuchając związkowców. Ci z kolei zmienili front i Porozumienie Białostockie (zrzeszające związki) ogłosiło zawieszenie protestu.
Pierwszy powód to zapewne podpisanie przez rząd ustawy, która gwarantuje im, że w przypadku oskarżenia o korupcję nie będą (do czasu wyjaśnienia sprawy) automatycznie tracić pracy - jak to ma miejsce dziś.
Drugim powodem może być nominacja Jacka Kapicy na nowego szefa służby celnej. Wśród głównych zadań wymienił on wyegzekwowanie oferty od rządu dla swoich pracowników.
Bartosz Raj, gw, Metro
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.