Jakie najczęściej dostaje Pan zlecenia z Wysp?
- Nagminnie wręcz dochodzi do porwań kobiet, które zdecydowały się związać z obywatelami innych krajów, zwłaszcza Arabami. Miałem styczność z kilkoma naprawdę wyjątkowo dramatycznymi sytuacjami, jak na przykład sprawa przetrzymywanej przez Turka Polki. Gdy w końcu udało nam się do niej dotrzeć, wyglądała jak bohaterka filmu „Lista Schindlera”. Tak zabiedzona, tak strasznie skatowana… Pamiętam, że na nią patrzyliśmy i zastanawialiśmy się, jak człowiek może coś takiego zrobić drugiemu człowiekowi. Zabraliśmy ją do ośrodka dla samotnych matek w Londynie.
Czy to prawda, że tylko obywatele z Bliskiego Wschodu są sprawcami takich historii?
- Ależ skąd! Dwa lata temu zajmowałem się bardzo głośną sprawą pewnego Brytyjczyka-pedofila. Był on związany z Polką, z którą miał wówczas 14-letniego syna. Mężczyzna lubił dziecko przebierać za dziewczynkę i tak cieszyć tym swój widok. Co więcej, angażował w to także inne dzieci. Zlecenie dostałem właśnie od jego żony, obywatelki polskiej. W każdym pokoju zamontowaliśmy sprzęt, kamery. W niedługim czasie zgromadziliśmy 150 kaset z materiałem dowodowym, co ten mężczyzna robił z dziećmi. Kasety zostały przedstawione brytyjskiej policji. Sprawa została nagłośniona przez media, gdyż Anglik był swojego czasu odznaczony orderem od samej królowej za swoje zasługi dla Królestwa Brytyjskiego w okresie zimnej wojny. Działał on wtedy jako tajny agent na terenie Polski oraz Czech. To był prawdziwy skandal, że ktoś taki okazał się kompletnym zwyrodnialcem.
Czyli spotyka się Pan głównie ze zleceniami dotyczącymi Polek?
- Nie tylko, ale takich chyba jest najwięcej. Kobietami tak łatwo manipulować, szczególnie, jeśli mają dzieci. Dziecko często staje się kartą przetargową. Mężczyźni są świadomi swojej fizycznej przewagi nad nimi i nie wahają się jej nadużyć. Kobiety często albo wstydzą się powiedzieć komuś o problemie, albo zwyczajnie się boją. Najczęściej zdane są tylko i wyłącznie na siebie.
Dużo dostaje Pan zleceń dotyczących Polaków na Wyspach?
Całkiem sporo. Przeciętnie jakieś 3-4 tygodniowo. Szczerze mówiąc, to obecnie się zastanawiamy, czy nie otworzyć w ogóle swojego biura, RUTKOWSKI, w Londynie. Zajmowałoby się ono wtedy tylko sprawami kryminalnymi dotyczącymi Polaków, którzy często nie mają do kogo się zwrócić, gdy spotyka ich coś złego.
Joanna Berendt, Laif