30-letni Rafał A. ścigany jest
teraz listem gończym. Oprócz uchylenia kulisów tej sprawy, detektyw opowiada „Laifowi” także o innych dramatycznych historiach Polaków przebywających na Wyspach.
Właśnie zakończył Pan prawdziwie świetną akcję odbijania Polki wraz z dziećmi z Wielkiej Brytanii. Może Pan zdradzić szczegóły?
- Anna wraz z dwójka swoich dzieci była wieziona przez swojego partnera, Rafała A. w Peterborough, w hrabstwie Cambridgeshire. Mężczyzna bił ją i zmuszał do określonych, poniżających ją zachowań. Nie pozwalał wychodzić z domu. Trzymał pod kluczem. Ona sama bała się cokolwiek zrobić, bo on groził jej, że jego kumple z tego samego światka przestępczego, co on, wszędzie ją znajdą. Do rodziców mogła dzwonić jedynie pod ścisłym jego nadzorem, i to nieczęsto. W czasie dwudniowej akcji udało nam się ostatecznie odbić kobietę. Po Annie od razu było widać, że była katowana. Na twarzy i ciele miała ogromne siniaki. 8. stycznia przewieźliśmy ją do jej rodzinnego Lublina.
Czy to jej rodzice zgłosili Panu sprawę?
- Tak, martwili się o córkę i wnuki. Dostałem zgłoszenie dwa tygodnie przed świętami. Mieliśmy mało czasu, a wszystko trzeba było bardzo dokładnie zaplanować. Rafał A. ma bogatą historię kryminalną. W Polsce ścigany jest za kradzieże, napady. A mimo to miałem spory problem, by załatwić Europejski Nakaz Aresztowania w tej sprawie. Gdy w końcu ustaliłem miejsce jego pobytu, ciągle musiałem się postarać, aby go zdobyć. Udało się i teraz intensywnie szukamy przestępcy.
Jak się Panu współpracowało z brytyjską policją?
- No właśnie… Najgorsze w całej tej sprawie jest to, ze Anna w końcu odważyła się zgłosić do komisariatu brytyjskiej policji, a tam odmówiono jej pomocy. Powiedziano jej, że to polskie autorytety powinny zająć się sprawą, a tak w ogóle jeżeli nie podoba jej się w Wielkiej Brytanii, to niech wraca do siebie. Jest to bardzo poważny problem, bo na Wyspach jest mnóstwo Polaków, w tym tylu przestępców, a nie ma kto sobie z tym radzić. Podczas samej akcji było w porządku. Angielska policja, jak i sami Brytyjczycy, do wszystkiego podchodzi bez emocji. W Wielkiej Brytanii większy nacisk kładzie się na walkę z terroryzmem, stąd mniejsze zainteresowanie policji wewnętrznymi problemami Polaków. Może gdyby w przestępstwo zaangażowani byli Brytyjczycy, najlepiej w charakterze ofiar, to sprawa zyskałaby większe zainteresowanie i byłby oddźwięk ze strony władz.
A co z polskimi władzami na terenie Wielkiej Brytanii?
- Muszę powiedzieć, że jestem pełen szacunku i podziwu dla tego, jak działają tu polskie władze. Otrzymaliśmy bardzo dużo wsparcia ze strony polskiej ambasady oraz konsulatu. To niesamowite, że pomimo tego, jak mało mają tam urzędników, jak na tylu Polaków, ilu przebywa na Wyspach, potrafią tak sprawnie pracować. Znakomicie wspominam tę współpracę, podobnie jak i z Ministerstwem Spraw Zagranicznych.