Czy zmiany w Polsce po 1989 roku zachodziły zgodnie z pańskimi oczekiwaniami?
– Uważałem, że za 18 lat uzyskamy większy postęp i zdołamy zlikwidować to wszystko, co wywodziło się z poprzedniego sytemu. System Polski został nazwany w latach 90-tych przez wielu uczonych postkomunizmem i to jest celne stwierdzenie. Z drugiej strony, spośród wszystkich 20 postkomunistycznych krajów, relacja między PKB (produktem krajowym brutto) w 1989 roku a dzisiaj wypada najlepiej. Do tego można się odwoływać.
Ale czy w Estonii nie jest lepiej?
– Proszę pamiętać, że jej gospodarka jest mniejsza niż gospodarka połowy Warszawy.
Na ile oceniłby Pan Premier nasze osiągnięcia z tamtego okresu?
– Sądzę, że na jakąś trójkę z plusem, mogłoby być lepiej. Myśmy mieli szanse ze względu na to, co już posiadaliśmy: Solidarność, Kościół. W innych krajach komunistycznych zmiany zaczynały się jak na pustyni. W Czechach i na Węgrzech opozycja była maleńka. Naturalnie, pozostaje jeszcze kwestia ceny. W Polsce rozwój miał bardzo wysoką cenę bezrobocia, biedy ludzkiej. Tego można było uniknąć. Można było uniknąć przeszło 3 mln bezrobotnych. W Polsce bezrobocie nigdy nie powinno przekraczać 10, góra 12 procent.
Czy kapitał zagraniczny wszedł do nas w odpowiednim momencie i rozmiarze?
– Kapitał zagraniczny jest cenny, szczególnie jeśli chodzi o inwestycje bezpośrednie. Z tak zwanymi inwestycjami portfelowymi rzecz jest bardziej skomplikowana, ale w ostatecznym rachunku są też pożyteczne. Szkodliwa jest patologia związana z tą sferą. Mieliśmy z nią do czynienia szczególnie w latach 90-tych – i to na dużą skalę. Mówiąc najkrócej, złodziejskie prywatyzacje są szkodliwe niezależnie od tego, z jakim kapitałem są związane. Szkodliwe jest sprzedawanie przedsiębiorstw tylko po to, by zostały zlikwidowane, a wraz z nimi zlikwidowane miejsca pracy. Szkodliwe jest też przekazywanie kapitałowi zagranicznemu strategicznych dziedzin gospodarki w zbyt wysokim procencie. To zdarzyło się w Polsce, jeśli chodzi o banki.
Kiedyś Pan Premier powiedział, że chciałby, by Polska nie podążała ślepo za krajami Zachodu. Byśmy mogli uniknąć ich błędów, a nie powielać je. Co pan premier miał wówczas na myśli?
– Jest wiele rzeczy, których nie warto naśladować. Zwrócę uwagę na jedno – na niszczenie demokracji przez grupy nacisku, które czynią mechanizmy demokratyczne rodzajem fasady, za którą kryją się w istocie potężne interesy mniejszościowych grup. Pierwszy raz zetknąłem się z powiedzeniem zagrożenia demokracji przez lobby jeszcze jako student w latach 60-tych. Mówił o tym prof. Stanisław Erlich. Wtedy nie bardzo to rozumiałem, dziś widzę ten proces z bliska.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.