Vinci! To jest Vabank III.

K. S. : Czy można liczyć na to, że ta kwestia zostanie dodana do filmu? No nie wiem, może przy okazji premiery wersji reżyserskiej? - Juliusz Machulski: Żałuję, ale w dzisiejszych czasach tego, czego nie ujęto w filmie, ma się jedynie możliwość pokazania tylko w tak zwanych dodatkach. Poza tym żałuję bardzo, ale tego pierwotnego pozytywu taśmy już nie ma. Został zniszczony. Wtedy nie było jeszcze nawet kaset VHS a magnetowidy były w powijakach.

K. S. : Czy nie czuje Pan, że dzisiejsze pokolenie młodych aktorów i reżyserów zaczyna gonić i konkurować z Panem? - Juliusz Machulski: Prawdę mówiąc nie widziałem i nie widzę tego tak wyraziście. A chciałbym i czekam na to. Sam produkuję filmy. Obserwuję też jak produkują je inni i często chciałbym pomóc, doradzić. Ale… to nie ja wszędzie jestem reżyserem na filmowych planach.



Współczesne polskie filmy komediowe , które zostały również zauważone przez jurorów na festiwalu w Gdyni, jak dla przykładu "Testosteron", są śmieszne. Są śmieszne, ale … inaczej! Nawet tutejsze, irlandzkie komedie, nie są dość wystarczająco śmieszne dla mnie. Zupełnie inny jest na przykład humor francuski. Za rok planuję zrobić film, który nie będzie może taki śmieszny, jak "Ha, ha , hi, hi, hejże…" i tak dalej. To będzie po prostu żart! (uśmiecha się tajemniczo). K. S. : Co myśli Pan o kondycji polskiej kinematografii? - Juliusz Machulski: ... Filmu są troszeczkę inne. I jest ich troszeczkę więcej....Myślę, że będzie lepiej. Znacznie lepiej! Żeby stworzyć dobry film w Polsce na poziomie hollywoodzkim, potrzeba budżetu, który zamknie się kwotą jakichś 2 milionów euro, czyli prawie 8 mln zł. Wszystko przed nami… (uśmiecha się znowu tajemniczo).

Z Juliuszem Machulskim rozmawiała Katarzyna Sudak
współpraca: Tomasz Wybranowski
foto: Tomasz Szustek & Jarosław Radwański