MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

31/12/2007 09:46:40

Raz - i wystarczy

Życie Polaków w Zjednoczonym Królestwie bywa kosztowne. Polskie portfele wysuszyć może też pomoc, oferowana rodakom znajdującym się w potrzebie.


By dopełnić kielicha goryczy, trzeba wspomnieć o trzaskaniu drzwiami o czwartej rano (bo ona już wstała), awantury o ósmej wieczorem (bo ona chce spać, a telewizor gra za głośno) – i inne takie, długo by opowiadać. Na przykład ta łajza użyczony pokój zamieniła w chlew. Powalała dywan na fioletowo musem jagodowym czy czymś takim, a ściany na tłusto nie wiadomo czym. Za zniszczenie jednego i drugiego będziemy musieli zapłacić, oddając landlordowi klucze do mieszkania.

Któregoś dnia, to było gdzieś tak w połowie drugiego tygodnia, żona postanowiła zadzwonić do koleżanki. Numeru nie pamiętała, ale miała go w ostatnio wybieranych na telefonie stacjonarnym. Złapała za słuchawkę, zaglądnęła gdzie trzeba, a tam... całe mnóstwo innych numerów, głównie komórki i międzymiastowe. Zuzanna szukała pracy, używając naszego telefonu, ani słowa na ten temat nie wspominając... O żesz ty Zuza!

Zawołałem, wyłuszczyłem, że nie życzymy sobie korzystania z naszego telefonu pod naszą nieobecność i oczekujemy, że za wykonane połączenia zapłaci. Winowajczyni grzecznie potakiwała.



Traf zrządził, że kolejnego dnia ja odebrałem pilną rozmowę na komórce, ale że połączenie się rwało, poprosiłem o ponowny telefon na stacjonarny. Po chwili odezwała się baza, za to nie słyszałem słuchawki. „Gdzie jest telefon?!” – wołam. Halina odpowiada, że nie wie. „Gdzie jest telefon!!!” – teraz już wrzeszczę. Na to ze swojego pokoju wychyla się Zuza, zeznając, że telefon jest u niej.

Odebrałem, by po skończonej rozmowie wezwać mątwę na dywanik. „Wczorajsze uwagi ci nie wystarczyły?” – spytałem. Nim zdążyła odpowiedzieć, z kuchni wyjrzała Halina. „Nie będzie naleśników z serem na kolację” – oświadczyła pod moim adresem. „Ser jest, nie ma jajek”.

„Jak to nie ma?” – oburzyłem się. „Wczoraj przywiozłem!” – zapewniłem.

Żona domyśliła się pierwsza. „Ty...” – nie dokończyła. “Zeżarłaś nasze jajka!” – wypowiadając te słowa, podchodziła coraz bliżej Zuzanny z dłońmi zaciśniętymi na ubijaczce. Zasłoniłem dziewczynę własnym ciałem.

„Posłuchaj mnie uważnie!” – zaczęła Halina obok mego ramienia. „Ani ty nam siostra, ani znajoma. Robimy przysługę Pawłowi i nie życzymy sobie, żebyś dotykała w tym domu czegokolwiek, co nie należy do ciebie. Oprócz pralki, naczyń i płynu do naczyń zmywania. Rozumiesz?” – spojrzała na Zuzannę spode łba. „Rozumiesz?” – zaakcentowała.

Ale Zuza nie przepraszała, co to, to nie, to nie byłoby w jej stylu. Odparła tylko, że niczego nie będzie sobie specjalnie kupować, bo jej się nie opłaca, bo przecież zaraz się wyprowadza. Po czym odwróciła się na pięcie i powędrowała nastawić pranie. Widocznie Halina miała jej serdecznie dosyć, bo naskarżyła, że to pranie Zuza nastawiła korzystając z naszego płynu do prania.

Nie zdzierżyłem. Wezwałem Pawła, zlecając mu pospieszną ewakuację protegowanej. “Dobrze ci radzę! Zrób to, zanim bęben pralki skończy wirować!” – huknąłem w słuchawkę.

I tak rozstaliśmy się z Zuzanną. Rachunki wróciły do normy, telewizor oglądaliśmy do upojenia, nikt bladym świtem drzwiami nam nie telepał, sielanka. Mieszkaliśmy sami i było nam dobrze. Do wczoraj.

Wczoraj przyszła żony koleżanka, niby na babskie pogaduszki o niczym. Dwie godziny później Halina złapała mnie na osobności za mankiet. Usłyszałem, że chłopak tej dziewczyny ją zdradza, a ona musi z nim mieszkać, że nie ma pieniędzy na osobne lokum, ale że szuka, ale zanim znajdzie, to czy może... Nie pozwoliłem żonie dokończyć. W efekcie ta jej koleżanka wkrótce sobie poszła, a my więcej tematu nie podejmowaliśmy.

...Problem w tym, że ja za dobrze Halinę znam. Dlatego dzisiaj aż boję się wracać do domu. Nie znasz przypadkiem kogoś, u kogo JA mógłbym pomieszkać, jakby co? Tydzień, nie dłużej...

Relacji Artura S. wysłuchał Krzysztof Ligęza, Dziennik Polski
 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 7)

maurycyszpak

3 komentarze

15 styczeń '08

maurycyszpak napisał:

JOY1980: i prawidlowo.

A taka Zuze wystawil bym za drzwi (doslownie) po tygodniu. Osobiscie takiego problemu nie mialem, ale przekonalem sie na przykladzie dobrego kolegi. Jak juz mi wszystko opowiedzial, to nie widzialem innego wyjscia jak spakowac ja, wystawic walizki za drzwi i po powrocie odebrac jej klucze.

profil | IP logowane

marcinnika

44 komentarze

2 styczeń '08

marcinnika napisał:

jesli ktos znajomy czy rodzina chce przyjechac (zalatwic mu prace itp...) mowie ze tak ale za 5.35 funta, zalatwiam mu pokoj (nie w moim domu) musi miec minimum 1000funt na zycie reszta nalezy do niego, mozemy spotkac sie w barze na piwie, a jak wytrzyma pol roku to porozmawiamy o przyszlosci... nie uznaje pasozytow wiec sie nie podkladam, ludzie sa zbyt naiwni i to wykozystuja pijawki

profil | IP logowane

zielinskidr

1 komentarz

2 styczeń '08

zielinskidr napisał:

to masz szczescie ze to tak szybko sie skonczylo bo ja z chwilowej pomocy szwagrowi zony mam go u siebie juz dwa lata. dobra rada dla wszystkich pomagajcie rodakon bo oni czasem tego naprawte potrzebuja ale nigdy w swoim domu

profil | IP logowane

tomkos

1 komentarz

1 styczeń '08

tomkos napisał:

u mnie z tygodnia pomocy dla kuzynki mojej zonki zrobilo sie 8 miesiecy!!! ale juz na szczescie po))))nigdy wiecej!!!!!!!!!!

profil | IP logowane

czytelnik1

172 komentarze

1 styczeń '08

czytelnik1 napisał:

Wszystko fajnie a ja mam taki przypadek z drugiej strony. Przyjechalismy do znajomych ( wczesniej uzgodnione ) z kasa ( duza ), maz znal jezyk bardzo dobrze, bylismy wczesniej w UK na kilka dni rozeznac sytuacje. Okazalo sie ze jak juz poszlismy na swoje ( a mielismy duzo problemow z wynajeciem mieszkania - ale udalo sie ) ci wlasnie przyjaciele zaczeli nas traktowac jak swoje pieski, a przetlumacz, a pojedz z nimi, a zalatw, a gdzie jedziecie bez nas... itd. Hmmm wszystko fajnie bylismy wdzieczni za pomoc ale nic nie bylo gratis, zaplacilismy za siebie i nawet z nawiazka. Pozniej po wszystkim pomyslalam ze pomogli nam ze wzgledu na to ze moj maz zna angielski i potrzebowali kogos do imprezowania i nie obchodzilo ich to ze zaczynamy i musimy poswiecic wiecej uwagi naszym sprawom niz wydawac topniejaca kase na grille i wycieczki. Tak to wlasnie jest, i teraz to my jestesmy na przegranej pozycji bo to oni nam pomogli a my jestesmy takimi NIEWDZIECZNIKAMI !!!!

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska