Londyn jest jednak miejscem wyznaniowej mozaiki. Cooltura sprawdza, jak ważna jest wiara i co daje mieszkańcom stolicy?
Roman pochodzi z Ukrainy, jest wyznania prawosławnego. Przyjechał do Anglii rok temu, zostawiając w ojczyźnie żonę i małego synka. – Trzeba zarobić, żeby móc godnie żyć – mówi, dodając jednak, że jest to wielkie wyrzeczenie. Roman zapłacił tysiące euro, żeby się tu znaleźć, dostać wizę, która i tak teraz wygasła, mieszka w spartańskich warunkach, wszystkie zarobione pieniądze przesyła do domu. Nie może wrócić na Boże Narodzenie, które w prawosławiu przypada w styczniu. – Tęsknię. Nikogo tu nie znam, nie mam czasu na kolegów, czasem tylko obejrzę film z rosyjskim dubbingiem, to przypomina dom. Jak sobie radzę? Co tydzień chodzę do cerkwi… To mi pozwala przetrwać – mówi Roman.
Laicka Brytania?
Religie przywiezione przez imigrantów wydają się rosnąć i wzmacniać, natomiast anglikanizm, główne wyznanie Brytyjczyków, słabnie. Spacerując ulicami Ealingu, na wystawach agencji nieruchomości, oglądamy budynki kościołów przerobione na mieszkania. Najtańsze, z witrażami w oknach, kosztuje 300 tysięcy funtów. Kościoły przerabiane są także na puby przy Charing Cross Road, czy kluby muzyczne na Brixton.
Społeczeństwo Wielkiej Brytanii szybko się zmienia, a do ateizmu przyznaje się tylko 8 procent mieszkańców, a kolejnych 10 deklaruje się jako agnostycy. Te wskaźniki powoli rosną. Ostatnie sondaże, prezentowane w raporcie „Britain in 2008”, wskazują jednak, że 72 procent Brytyjczyków wciąż uważa się za chrześcijan.
Przez Kościół anglikański przetacza się dyskusja, czy powinien on się zmieniać, i w którą stronę ewoluować. Gdy 15 lat temu liczebność wiernych drastycznie spadała, wyświęcono pierwszą kobietę na księdza. Teraz 2 tysiące z 9,5 tysiąca duchownych to kobiety. Wprowadzenie zmian odbyło się po wielkiej i gorącej debacie. Niemal doszło do rozpadu Kościoła, opuściło go 400 księży. „The Daily Telegraph” zastanawiał się niedawno, czy było warto, nie dając jednoznacznej odpowiedzi. Kobiety miały na początku wiele problemów: nazywane były wiedźmami, wierni odmawiali przyjmowania od nich sakramentów, oddaliło się także porozumienie kościołów. Argumentem za jest to, że wprowadziły większą wrażliwość i zrozumienie dla wiernych.
Dialog międzyreligijny
Ksiądz Dariusz Kwiatkowski z katolickiej parafii na Ealingu wskazuje jednak, że większość Polaków nie jest świadomych otaczającego nas wieloreligijnego świata. Nie wiedzą na przykład, czym jest Kościół anglikański, że nie ma interkomunii, czyli że katolik nie powinien przyjmować tam komunii świętej.
- Polacy tworzą getta, chcą tanio spać, jeść, pić polskie piwo. Proces integracji jest dla nich daleki, nie znają języka. Dają sobie radę, ale nie chcą poznawać innych, nie korzystają z tej szansy – mówi ksiądz Kwiatkowski. - 50-60 procent przyjmuje taki model. Dopiero po latach następuje otwarcie. To powinno przyjść naturalnie, bo uczymy się tolerancji.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.