MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

24/12/2007 13:38:35

Boże Narodzenie w Londynie

- ależ ja już tu byłam! Boże Narodzenie. Wnuczka, od roku mieszkająca na Wyspach Brytyjskich, na święta zaprosiła mnie do siebie.


W podróż poślubną udaliśmy się do Zakopanego. Po dwóch beztroskich tygodniach każde z nas wróciło jednak do siebie, ponieważ na mnie w Warszawie czekały studia, obrona pracy magisterskiej, a na Adama w Londynie praca.
Po rozstaniu bardzo tęskniłam za ukochanym mężczyzną. Otwierałam szafę z ubraniami i przytulałam policzek do ślubnego garnituru Adasia. Dłonią, na której połyskiwała złota obrączka, dotykałam sweter z szorstkiej angielskiej wełny i marzyłam o rychłym spotkaniu z mężem. Patrzyłam na nasze weselne zdjęcie i jak żołnierz w wojsku z niecierpliwością liczyłam dni, które nas od siebie dzieliły.

Latem przeniosłam się do Anglii. Zamieszkaliśmy w wynajętym mieszkanku przy ulicy obsadzonej ogromnymi platanami. Ich rozłożyste gałęzie oblepione srebrzystymi liśćmi zaglądały w okno naszej kuchni. Do dziś pamiętam nazwę ulicy- Mayfield Road oraz najbliższej stacji metra- Turnham Green.
W okolicy mieszkało dużo Polaków. Wszędzie ich spotykałam: w kościele, w pralni, piekarni, cukierni. Tylko nasi sąsiedzi nie byli Polakami, a czarnoskórymi Afrykanerami, co mnie przez pierwsze kilka tygodni pobytu wprawiało w osłupienie.
Szczęście u boku ukochanego Adama trwało jednak bardzo krótko. Zaledwie trzy miesiące chodziłam z głową w chmurach nie przeczuwając, że piekło jest blisko...
Pewnego dnia dostałam od mamy list. Pytała w nim, czy mój mąż nie ma przypadkiem innej żony.
Pomyślałam, że to jakiś okrutny żart. Jaka żona? To ja byłam jego żoną!



Zdenerwowana chwyciłam za telefon. Był rok siedemdziesiąty i dodzwonienie się do rodziny w Polsce graniczyło z cudem, ale jakoś się udało. Sąsiedzi zawołali mamę do siebie, bo tylko oni w całej okolicy posiadali aparat telefoniczny.
-Halo, to ja, Marysia!- powiedziałam na powitanie, a mama słysząc mnie natychmiast się rozpłakała.
Potem drżącym głosem wyjaśniła, że pod koniec września odwiedził rodziców pewien mężczyzna. Wypytywał o Adama. Przedstawił się jako jego krewny. Twierdził, że od dawna szuka z nim kontaktu, bo chce prosić o pomoc w dostaniu się na Zachód.

-Ma teściów, Anglików z krwi i kości, mogliby więc załatwić wizę- tłumaczył ze śmiechem.
-Jakich teściów Anglików?- zdziwiła się mama.
-Jak to jakich?- teraz z kolei zdziwił się nieznajomy.- Zwyczajnych... Rodziców tej całej Laury. Ojciec jest pastorem, a matka zdaje się nauczycielką.
-My jesteśmy teściami Adama...- niepewnie wyznała mama.
-Państwo? No nie, niech pani nie żartuje! To chyba jakaś pomyłka! Szukam kontaktu z Adamem Bielakiem...
Zaczęli sobie wyjaśniać, co każde z nich wie o moim mężu. Po kwadransie nie było już wątpliwości- Adam miał w Norwich inną żonę i dwójkę dzieci. Ona była żoną numer jeden.
Nie chciałam wierzyć w to, co usłyszałam, tym bardziej że Adam wszystkiemu zaprzeczał. Ale ambasada angielska w Warszawie przysłała na żądanie rodziców dokument potwierdzający stan cywilny męża. Od sześciu lat był żonaty z Angielką, Laurą Williams. Teraz już wierzyłam i postanowiłam odejść.
Kiedy Adam dowiedział się o mojej decyzji, zaczął błagać, żebym go nie zostawiała. Twierdził, że sprawa rozwodowa jest już w toku, a nie powiedział mi o tym ze strachu.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska