SENNY KOSZMAR
Od ponad dwustu lat szukali¶my swego miejsca na ziemi poza krajem ojczystym, poniewa¿ za udzia³ w walce o niepodleg³o¶æ grozi³a ¶mieræ, wiêzienie lub zsy³ka na Syberiê. Potem, kto tylko móg³, ucieka³ przed „czerwon± zaraz±” do wolnego ¶wiata. Od kilku lat emigrujemy, gdy¿ – po pierwsze – ust±pi³y dotychczasowe bariery, a wyjazd za granicê jest prostszy i tañszy ni¿ kiedykolwiek, a po drugie, wa¿niejsze, roztaczana przed Polakami od 1989 roku wizja sytego, szczê¶liwego spo³eczeñstwa wolnych ludzi, buduj±cych gospodarkê rynkow± i pañstwo otwartych mo¿liwo¶ci, przepoczwarzy³a siê w jaki¶ senny koszmar.
Przyczyna tego stanu to oddzielny temat, có¿ jednak maj± Polacy pocz±æ, gdy – kilkana¶cie lat po zmianie systemu polityczno-gospodarczego – za miesiêczn± pracê kasjerka w hipermarkecie otrzymuje na rêkê 200, pielêgniarka w szpitalu nieco ponad 200, a nauczycielka z dwudziestoletnim sta¿em 250 funtów? To¿ to ¿aden wolny rynek, to quasi-niewolnictwo, w przypadku tej kasjerki s³u¿±ce jednemu celowi: kumulacji czyjego¶ zysku.
Jak kto¶ s³usznie zauwa¿y³: „Nowa fala emigracji to wielkie wotum nieufno¶ci dla tych, którzy nie potrafi± zatrzymaæ wyje¿d¿aj±cych w kraju, którzy nie stworzyli im warunków pracy w Polsce i dla Polski”. I emigranci o to w pierwszym rzêdzie maj± pretensje do pañstwa. O beznadziejê, o Niagarê obietnic bez pokrycia, o brak równych szans.
JAK NIEWOLNICY
Wielu Polaków wybra³o emigracjê wcale nie z têsknoty za wygodniejszym ¿yciem, tylko z powodu niemo¿liwo¶ci zaspokojenia elementarnych potrzeb na biologicznym wrêcz poziomie w swoim kraju. Trzeba bowiem pamiêtaæ, ¿e nad Wis³± na minimum socjalne w postaci dachu nad g³ow±, wiktu, przyodziewku i opierunku, liczyæ mog± wy³±cznie osadzeni w wiêzieniach i aresztach. Trzeba pamiêtaæ i nie wolno zapominaæ, ¿e do dzi¶ s± w Polsce gminy, w których prawie po³owa rodzin puka do drzwi o¶rodków pomocy spo³ecznej. Tym ludziom nie wystarcza na nic. Nie maj± na czynsz, opa³, gaz, elektryczno¶æ, ¶rodki czysto¶ci, ubranie, lekarstwa. Niektórym brakuje na ¿ywno¶æ. Jeszcze niedawno dzieci ze ¶rodowisk popegeerowskich przychodzi³y do szko³y z objawami choroby g³odowej nie dlatego, ¿e rodzice nie dawali im jedzenia - oni nie mieli im czego daæ. A skali tego zjawiska nie sposób wyja¶niaæ wy³±cznie ¿yciow± niezaradno¶ci±.
Przez d³ugi czas tysi±com zatrudnionych oferowano w Polsce pensje wystarczaj±ce na byle jakie jedzenie, ale ju¿ nie na czynsz i ubranie – czyli mniej ni¿ to, co w Rzymie gwarantowa³ pan swoim niewolnikom. Jak wiêc emigranci maj± oceniaæ pañstwo, w którym ludzki byt gorszy jest ni¿ los niewolników w staro¿ytno¶ci?
ZACHOWAÆ TO¯SAMO¦Æ ?
Zarazem spo³eczno¶æ emigrancka wydaje siê odcinaæ od sedna, czyli od rozmowy o patriotyzmie. „Wyjecha³em, bo mój patriotyzm jako¶ nie chcia³ zap³aciæ moich rachunków!” – tê gniewn± uwagê nadto czêsto us³yszeæ mo¿na w dyskusjach po¶wiêconych wspó³czesnemu pojmowaniu pojêcia mi³o¶ci ojczyzny.
Jasne, ¿e patriotyzm rachunków nie zap³aci. Z drugiej strony: czy odciêcie siê od korzeni pozwoli nowym emigrantom zbudowaæ bezpieczn± przystañ na obcej ziemi? Czy zdo³aj± ocaliæ to¿samo¶æ? A je¶li nie, czym zamierzaj± ja zast±piæ?
Proszê w ¿adnym razie nie pos±dzaæ mnie o zamiar oklaskiwania ludzi nawo³uj±cych rodaków przebywaj±cych za granic± do owiniêcia siê w bia³o-czerwone flagi i do publicznego przechadzania siê z nimi tu i tam. Ale dla emigrantów kwestia zachowania narodowej to¿samo¶æ stanowi problem niebagatelny, nawet je¶li nie chc± o tym my¶leæ, bo nie zdaj± sobie sprawy z zagro¿eñ, jakie na nich czyhaj±. To¿samo¶æ to w ogóle nie byle co. To¿samo¶æ jest wa¿na, na obczy¼nie dalece wa¿niejsza ni¿ w kraju.
No ale o patriotyzmie i to¿samo¶ci to mo¿e przy innej okazji.
Krzysztof Ligêza, Dziennik Polski
fot. Jaros³aw Ko¼miñski