Jakie są zalety tworzenia społeczeństwa obywatelskiego? Na te pytania odpowiadał goszczący w Londynie profesor Władysław Bartoszewski.
Zasłużony i charyzmatyczny polityk, naukowiec i dyplomata, wsławił się ostatnio użyciem słów „dyplomatołki” i „dewianci” wobec ekipy Prawa i Sprawiedliwości. W zeszłym tygodniu został sekretarzem stanu w kancelarii Donalda Tuska i jak sam mówi, ma się zająć zagadnieniami międzynarodowymi, skomplikowanymi, zawikłanymi i wymagającymi interwencji.
- Dyplomacja to jest sztuka wcale nie mniejsza od tańca na lodzie, choć może mniej powabna. Tam oglądamy ładne tancerki, ładnych tancerzy, a w dyplomacji różnie… mówimy z tym, z kim musimy – opowiadał profesor w wywiadzie udzielonym Marcinowi Antosiewiczowi w Polskim Radiu Londyn.
- Polacy powinni zrozumieć, że dyskusja, konsensus, kompromis to nie jest hańba, a cel dyplomacji. Jestem zwolennikiem każdego dialogu. Uważam, że lepiej jest tysiąc godzin dyskutować niż minutę strzelać – dodał.
Na spotkaniu z Polakami w POSK-u profesor Bartoszewski wyraził swoją radość z budzenia się instynktów obywatelskich wśród młodych ludzi.
- W tych głowach coś pracuje. To nie są tylko ozdobne głowy, ale głowy ozdobione od wewnątrz.
Spotkanie pod egidą „Gazety Niedzielnej” dotyczyło patriotyzmu.
- Ja z ogromnym entuzjazmem obserwowałem, głównie w Wielkiej Brytanii i Irlandii udział młodych Polaków w akcie obywatelskim głosowania – mówił. Według profesora Bartoszewskiego to powinno być naszą odpowiedzią na nacjonalizm - budzenie kultury politycznej przez mądre i systematyczne wychowanie.
- To był akt zrozumienia, że oni są obywatelami, że są społeczeństwem obywatelskim – mówił profesor. - Taka będzie Polska jaką będą budować, cierpliwie, nie od razu, nie przy jednej kadencji rządu i parlamentu. Dla Anglika, który jest mało rozpolitykowany i częściej siedzi w pubie niż w czytelni, jest oczywiste, że to on wybiera posła. Potem ma do niego pretensje, pisze listy, skarży się. I to jest jasne, że ten poseł jest po to, żeby go reprezentować. U nas to ciągle jeszcze nie jest oczywiste. Polacy pojęli wolność inaczej, mówią - jestem wolny, znaczy mogę nie iść do wyborów i nic mi nie zrobią – tłumaczył profesor zgromadzonym Polakom w Sali Malinowej.
Wracajcie?
Władysław Bartoszewski z sympatią mówił o Polakach w Londynie, bardzo dobrze im życząc. Czy będzie ich pan wzywał do powrotu? – pytał Marcin Antosiewicz.
- A czy rząd irlandzki wzywa Irlandczyków, którzy są w USA żeby wrócili? Jakoś nie zauważyłem – odpowiedział profesor. – Używa za to lobby irlandzkiego w bardzo wielu sprawach. Wielkie rodziny amerykańskie, włącznie z Kennedy’mi miały korzenie irlandzkie.
To samo dotyczy Włochów czy Greków rozsianych po świecie. Wielu z nich tęskni do swoich ojczyzn, do swojej kultury, tańców, melodii. Mieszkającym za granicą nie można odmawiać bycia patriotami. Człowiek, który rozumie znaczenie zakorzenienia w rodzinie, w tradycji, sąsiedztwie, w regionie, będzie to dźwigał w sobie do końca życia. To jest patriotyzm – stwierdził Bartoszewski i dodał: Prezydent Kaczorowski mieszka w Londynie, ale nikt nie mówi, że on nie jest patriotą!