Ów pierwszy kruczek, o którym na początku, to fakt, że do pracy tej właściwie nie są potrzebne żadne kwalifikacje. Wystarczy bardzo podstawowy angielski oraz umiejętność czytania i pisania. To oczywiście dotyczy całej masy zwykłych pracowników ochrony, z jakimi mamy do czynienia na co dzień. Prawie każdy więc przeciętnie zdrowy człowiek może ją wykonywać, pod warunkiem, że ma licencję. Tą zaś zdobywa jak powyżej wspomnieliśmy.
Drugi kruczek
Jak się także okazuje w świetle ostatnich prasowych rewelacji, ta wymagana nienaganna i sprawdzalna przeszłość to także kolejna fikcja. Zaświadczenie o niekaralności sądowej zdobyć można wysyłając nawet za pomocą internetu, podanie do CRB czyli Criminal Record Biuro, co kosztuje 39 funtów. Jeżeli w rejestrze skazanych tego kraju nie figurujemy, to otrzymamy na to „kwit”. Papier ten o tyle jest bezwartościowy, że jakim sposobem ma firgurować w nim człowiek, który na terenie tego kraju jest, dajmy na to, dopiero od kilku miesięcy czy nawet tygodni? Póki co, nie istnieje ogólnoeuropejski system sprawdzania każdego obywatela Unii pod tym względem, a o światowym można zapomnieć przynajmniej na najbliższy wiek. Okazuje się także, że wymagane prawo pracy w Unii Europejskiej, czy uregulowany stosunek pobytu także jest fikcją, skoro do pracy w newralgicznych punktach, jak lotniska, budynki publiczne oraz ochrona VIP-ów, przyjmuje się ludzi, którzy takiego uregulowanego prawa pobytu nie mają. Czyli inaczej mówiąc, każdego z ulicy. Argument o braku chętnych do tej pracy nie jest tutaj żadnym usprawiedliwieniem. O czym wiedzą dobrze ludzie za taki stan rzeczy odpowiedzialni. W tym ci, którzy podpisują umowy na usługi firm ochroniarskich. Nie zadają sobie oni trudu, aby legalność takiej firmy sprawdzić. W świetle prawa zaś, firma zatrudniająca nielegalnie nielegalnych imigrantów nie jest firmą legalną.
Trzeci kruczek
Złapane na tym procederze firmy tłumaczą się, że nie jest ich sprawą sprawdzanie legalności pobytu kandydatów do pracy. Na Jowisza więc czyją ma to być sprawą? Do pewnego stopnia jest to zrozumiałe, aczkolwiek także niezgodne z prawem, w przypadku kogoś, kto zatrudnia robotnika na farmie, ale do ochrony rządu, lotniska, dworca w dzisiejszych trudnych czasach? Stąd wniosek jeden. Jeżeli nie wiadomo o cochodzi, to chodzi o pieniądze. Wiadomo, że za ochronę płaci się spore pieniądze. W skali kraju tysiące wykupionych licencji, to miliony funtów trafiających do kasy SIA. Zarobki ochroniarzy to zaledwie ułamek procenta zysków firm, które ich zatrudniają. W branży tej zresztą oszustwa na tym tle, na niekorzyść pracowników, są chlebem powszednim. Komu poskarży się nielegalny imigrant, że nie dostał wypłaty lub dostał jej połowę? Przecież nawet legalnie pracujący tu Polacy i inni obywatele UE, są w tym względzie bardziej niż powściągliwi.
Skutki tego odczują wszyscy, przede wszystkim pracujący legalnie. Zanosi się bowiem na unieważnienie wszystkich wydanych dotychczas licencji i zastąpienie ich nowymi, po gremialnej weryfikacji ich posiadaczy. Za tę wymianę zapewne sami zainteresowani będą musieli zapłacić Tak kiedyś zrobiono z licencjami na mini caby i na centrale dyspozytorskie w tej branży. W znacznym stopniu ukróciło to, choć nie zlikwidowało całkowicie czarnego rynku usług taksówkarskich, na którym nielegalni imigranci odgrywali do niedawna kluczową rolę. Byli oni zresztą tak samo bezlitośnie wykorzystywani jak dziś ochroniarze. Kierowcy mini cabów, chcąc uzyskać licencję, muszą się dziś liczyć z co najmniej kilkusetfuntowym wydatkiem.
Policja też ma obiekcje
Kwestią otwartą pozostają jeszcze spore zastrzeżenia, jakie ma do pracy ochroniarzy oraz ich uczciwości policja. W obecnej chwili toczy się kilka spraw związanych z handlem narkotykami oraz stręczycielstwem, w które to zamieszani są ochroniarze prestiżowej firmy. Inne często wysuwane pod ich adresem zarzuty to nagminne przekraczanie uprawnień, nadużywanie siły fizycznej w nieuzasadnionych sytuacjach, nielegalne posiadanie broni palnej oraz posługiwanie się zastrzeżonymi wyłącznie dla sił policyjnych środkami bezpośredniego przymusu. Nikt nie twierdzi, że środowisko to tworzą aniołki lub członkowie kółka różańcowego. Prawo jednak dotyczące uprawnień i ograniczeń, jakim podlegają służby ochroniarskie w tym kraju jest jednoznaczne i dość restrykcyjne. Pytanie jednak, czy mając tylko podstawową wymaganą znajomość języka naszych gospodarzy, przeciętny przybysz znad Limpopo czy Wisły do końca je rozumie.
Jędrek Śpiwok