Irlandczycy a Irlandczycy
Ciekawym zajęciem bywa obserwowanie wzajemnych relacji tubylców. 5 lat na wyspie daje pewne podstawy do uogólnień. Oto kilka z nich.
Irlandczycy to bardzo towarzyski naród. Lubią gadać zawsze, gdziekolwiek, o wszystkim i z kimkolwiek Zagadywanie w pubie czy na przystanku autobusowym (może poza dużymi miastami) jest na porządku dziennym. Czasem zdaje mi się, że dwóch lub dwoje Irlandczyków czuje się niezręcznie przebywając koło siebie i nie rozmawiając ze sobą. Szczególnie jest to zauważalne w małych miasteczkach i na wsiach, ale i w Dublinie często nieznani sobie ludzie muszą choćby wymienić w locie szybkie all right? czy how’re you doin’. Taka otwartość jednych cieszy, innych drażni ale dla nas imigrantów to bezpłatna szkoła językowa z cierpliwym i wesołym nauczycielem.
Pewien profesor literatury z Londynu o nienagannych anglosaskich manierach opowiadał mi kiedyś z oburzeniem o spotkaniu z irlandzkością. Korzystając z publicznej toalety (konkretnie pisuar) został zagadnięty w stylu „jak ci leci, stary” przez Irlandczyka, który dołączył do niego, jakieś pół metra dalej na prawo.
No cóż, wiele by można powiedzieć o Irlandczykach tylko nie to, że są narodem o subtelnych manierach i guście. Ale my Polacy raczej też nie należymy do elity salonów Europy, znowu wychodzi na to, że mamy wiele wspólnego z Irlandczykami.
Irlandczycy a Polska
Wiedza Irlandczyków o Polsce coraz bardziej się powiększa. Sporo osób odwiedza Kraków, Warszawę i inne miasta, ale nie dziwmy się zanadto, gdy przyjdzie nam odpowiadać na pytania w stylu „a czy u was w Polsce macie DVD, Internet ?”. Dobrze jest dodać do twierdzącej odpowiedzi, że mamy – na przykład w miastach – ciepłą wodę w kranie, pod dobrym ciśnieniem i bez potrzeby każdorazowego jej podgrzewania w bojlerze (budzi to zabawne niedowierzanie). Można też napomknąć, że wybór żywności w dużych supermarketach, stawia tutejsze Tesco czy Dunnes Stores w rzędzie sklepów osiedlowych. Ale ostrożnie tym uświadamianiem! Dawkujmy informacje o Polsce stopniowo, nie możemy wszak powodować u naszych irlandzkich gospodarzy zbyt dużego szoku. Przestaną nam wierzyć, jeśli dodamy do tego, że spora część samochodów jeździ na gaz, a w kilku dużych miastach są trolejbusy na prąd. Wszak dla sporej części Irlandczyków jesteśmy z kraju, gdzie głównym zajęciem ludności jest wypas bydła, hodowla świń, ewentualnie praca w fabryce i picie wódki.
Czasem i czołowe tytuły prasowe podtrzymują wyobrażenia o naszym kraju jako bastionie zacofania i katolicyzmu. Relacja w wiodącej gazecie z ostatnich wyborów parlamentarnych okraszona była sporym zdjęciem, które przedstawiało głosujące zakonnice. Inna, „poważna” gazeta zamieściła podobne ujęcie, w roli głównej tym razem były babinki w regionalnych chustach na głowie.
Czego nie da się zmienić
Uroda tubylczych kobiet to temat na tyle drażliwy, że lepiej go nie poruszać za często i pozostawić osobistej ocenie. Najważniejsze, że irlandzkie dziewczęta podobają się irlandzkim chłopcom. Inna sprawa, że zawartość portfeli irlandzkich chłopców podoba się polskim dziewczętom, a nie każda spalona w solarium polska tleniona blondynka podoba się polskim chłopcom. Ale może dość już tej wyliczanki.
O irlandzkiej pogodzie krążą różne opowieści, kto przeżył tu kilka miesięcy wie, że nie jest najgorzej, no może z wyjątkiem tegorocznego lata. Za to poprzednie było jak w Polsce –ciepłe i słoneczne. Prawdziwy chrzest bojowy przechodzą jednak imigranci przy pierwszej zimie. Bardzo krótki dzień i padający nierzadko poziomo deszcz potrafią skutecznie wpędzić w depresję nawet urodzonych optymistów, ale od czego są puby i Guinness!
Akcent irlandzki bywa zmorą prymusów zajęć z polskich kursów angielskiego. „Oni nie umieją mówić!” daje się często słyszeć z ust nowoprzybyłych, ufnych w nabyte w Polsce umiejętności, potwierdzone słuszną notą na certyfikacie. Ja też myślałem, że irlandzki akcent i sposób wymowy będzie podobny tego, który ma Tony Blair. W końcu Wielka Brytania i Irlandia są tak blisko siebie. Są, ale nie w tym przypadku. Kolejny kubeł zimnej wody na młodą imigrancką głowę!
Moje opinie o Irlandii uwarunkowane są osobistymi doświadczeniami, osobowością, a nade wszystko zaważyły na nich ludzie – tak Polacy jak i Irlandczycy, których tu spotkałem. Podobne w wielu kwestiach opinie i odczucia zauważyłem jednak u wielu moich znajomych. Zapewne są i inne, bardziej pro lub przeciw, bo pewnie tyle polskich opinii o Irlandii co w niej Polaków.
Jednak czego by tu nie mówić o Irlandczykach, powinniśmy być im wdzięczni za ogólnie ciepłe i życzliwe przyjęcie. Doceni to szczególnie ten kto miał możliwość pracy także w innych krajach, gdzie często można było doświadczyć gorszego traktowania Polaka – wiecznego tułacza.
Bożydar Szczypczyński
(możecie sobie wyobrazić jakie reakcje wywołuję za każdym razem jak przedstawiam w Irlandii swoje imię i nazwisko!)
foto: Tomasz Szustek