„Wyglądasz na silną osobę, więc może sobie poradzisz” – powiedział pani Magdzie właściciel domu w którym wynajmowała lokal. Nie wiedziała jeszcze co miał na myśli.
Prorocze słowa spełniły się już w czasie remontu pomieszczenia. Kilku właścicieli istniejących już Pitshanger Lane sklepów i kawiarni „częstowało” robotników mało sympatycznymi komentarzami. Niebawem sama usłyszała, że długo tu miejsca nie zagrzeje.
- Powiedziano mi wprost, że chcą zniszczyć mój biznes, bo jest tu za dużo kawiarni. Przy okazji dowiedziałam się, że jestem „głupią Polką” – opowiada Magda Gajkowska.
Rzeczywiście, na tej ulicy jest już kilka kawiarni, sklepów, a także piekarni. Te ostatnie też czują się zagrożone. W „Angel Caffee” panuje spory ruch, ale inne lokale bynajmniej nie świecą z tego powodu pustkami.
Uprzejmie donoszę, że...
Gajkowska wystąpiła do urzędu dzielnicy Ealing o licencje na przygotowywanie potraw na miejscu. Odmówiono jej. Ponoć zbyt dużo punktów gastronomicznych w tej okolicy już je posiada. Dostała zgodę na tylko na odgrzewanie dań. Musiała się dostosować. Ktoś „życzliwy” wyniósł z kawiarni jadłospis i przestawił urzędnikom jako dowód, że Polka łamie prawo, bo potrawy jakie serwuje, muszą być robione na miejscu.
„Angel Caffee” nawiedziły trzy kontrole. Żadna nie wykryła nieprawidłowości. Próżno jednak właścicielka domagała się protokołu pokontrolnego. Kontakty z urzędem były zresztą coraz mniej sympatyczne. Nie odpowiadano na jej pisma, wyraźnie wyczuwała niechętny stosunek ealingowskiego ratusza do jej interesu.
Polka wynajęła adwokata, mając nadzieję, że prawnika potraktują z większym respektem. Nic podobnego, adwokat również wysyła pisma, jak na Berdyczów.
Pół tysiąca podpisów
Dla sprawiedliwości trzeba przyznać, że nie wszyscy właściciele tzw. małej gastronomii są Gajkowskiej niechętni. Ci którzy otworzyli biznes niedługo przed nią twierdzą, że też byli szykanowani.
Przeciwnicy nowych lokali twierdzą, że na Pitshanger Lane potrzebne są sklepy przemysłowe, na przykład odzieżowe. – Właśnie w pomieszczeniu, które zajmuję był sklep odzieżowy i splajtował. To nie jest miejsce, gdzie robi się takie zakupy. Ludzie jeżdżą po ubrania lub sprzęty domowe do centrów handlowych. Tutaj powodzeniem cieszy się gastronomia – tłumaczy pani Magda.
W „Angel Caffee” jest sklepik z polskimi produktami spożywczymi. Wiele towarów, w tym ciasta, Gajkowska sprowadza bezpośrednio od producentów z Polski. Klientela jej kafejki, to jednak nie tylko Polacy. Przychodzą Brytyjczycy różnych narodowości, w tym wielu Anglików.