Jak skomentowałby Pan ostatnie wybory parlamentarne w Polsce?
Z tego co wiem, wszyscy moi przyjaciele w Polsce odetchnęli z ulgą po wybraniu nowego rządu. Podobne uczucia panują zresztą również wśród polskich emigrantów w Wielkiej Brytanii. Znam wielu Polaków na Wyspach, którzy na moje pytanie, dlaczego wyjechali z ojczyzny, zawsze mieli tylko jedną odpowiedź: „Kaczyński”. Aby zrozumieć sposób prowadzenia rządów przez PIS, należy cofnąć się do czasów Solidarności.
To właśnie Solidarność stworzyła dwie wizje Polski. Według jednej Polska miała stać się krajem hojnym, otwartym i szukającym współpracy oraz partnerstwa w promocji dobra narodowego.
Druga wizja, zauważalna w rządach PIS-u, objawiała się jednak w nacjonalistycznej, konspiracyjnej tendencji szukania wrogów Polski wszędzie i we wszystkich.
Rozumiem, że zwycięzcy z PO mieliby zatem opowiedzieć się za pierwszym obrazem Polski?
Mam nadzieje, że rząd Platformy Obywatelskiej będzie promował tę pierwszą wizję Polski, chociaż martwię się o mniej zamożne warstwy polskiego społeczeństwa, o robotników, którzy potrzebują zarówno Europy gwarantującej wzrost gospodarczy poprzez nowe możliwości inwestycyjne, jak i Europy przynoszącej pomoc socjalną. W swoich rządach Platforma Obywatelska nie może zapomnieć o biedniejszych, robotniczych warstwach polskiego społeczeństwa.
Czy głosy polskich emigrantów odegrały znaczącą rolę w tych wyborach?
Oczywiście. Uważam, że wizyta Donalda Tuska w Wielkiej Brytanii była wielkim sukcesem. Jej rezultaty mogliśmy oglądać w dniu glosowania.
Jestem przekonany, że pozytywne treści dotyczące Europy i Polski, jako jednego z jej przewodnich narodów, zawsze zmobilizują Polaków do głosowania na partię, która opowiada się za taką właśnie wizją kraju i jego pozycji na scenie międzynarodowej.
O UNII
Dorota Bawołek: Skoro jest Pan takim politycznym optymistą, to może wierzy Pan również w to, że wkrótce zmieni się antyeuropejski charakter wielu brytyjskich polityków?
Denise MacShane: Wielka Brytania jest eurosceptyczna w badaniach opinii publicznej, w pubach i w radiowych dyskusjach, ale w rzeczywistości Brytyjczycy nigdy nie głosują na eurosceptycznych polityków. Partia Pracy na przykład była antyeuropejska w latach 80., gdy nie tworzyła rządu. Partia Konserwatystów obecnie jest eurosceptyczna, gdy znajduje się w opozycji.
Dobrym sposobem na pokazanie Brytyjczykom walorów UE byłoby wywieszenie tablic, na pokładach easyJeta i Ryanair’a, głoszących: „Nie dla UE, to NIE dla tanich lotów”. Może wtedy przekonaliby się do zalet wspólnego rynku europejskiego. Bez Unii Europejskiej nie byłoby bowiem tanich linii lotniczych.
Natomiast bez rozszerzenia Unii Europejskiej w 2004 roku połowa kafejek w Wielkiej Brytanii zostałaby zamknięta, bo nie byłoby młodych energicznych Polaków, którzy w nich pracują. W rzeczywistości nie uważam jednak, by Brytyjczycy byli bardziej eurosceptyczni niż obywatele innych krajów Unii Europejskiej. To Francuzi i Holendrzy odrzucili Traktat Europejski, nie Brytyjczycy.