W środowiskach jednolitych, gdzie inność jest czymś naprawdę wyjątkowym, bo rzadkim, dyskryminacja bywa bardziej dotkliwa, okrutna. Inność wówczas postrzega się jako wyłamywanie się z grupy, jako brak adaptacji do jednolitego, zgodnego i spójnego środowiska. Polska jest takim krajem.

Dziecko powracające z UK może być także łatwym łupem, bo np. ma problemy na języku polskim, robi błędy ortograficzne, kaleczy mowę ojczystą, mówi z „akcentem”, jego rodzice i ich sytuacja materialna staje się nagle obiektem plotek. To łatwo przechwytują dzieci. Oprócz tego bardzo proste sytuacja jak bieda w rodzinie, inna religia od chrześcijańskiej to tylko kilka przykładów na to, że w kraju ojczystym także nie uchronimy się od prześladowań.
Nie takie proste
Problem bullyingu to problem naprawdę bardzo złożony. Niezwykle trudno postawić się zdecydowanie po jakieś ze stron. Najważniejsze na początku zacząć od siebie samych. Fakt, iż polskie dzieci są prześladowane w UK nie oznacza, że wszyscy obywatele tego kraju postanowili się nagle znęcać nad Polakami.
Stanowimy mniejszość narodową w UK, podobnie jak Nigeryjczycy, Francuzi, Czesi, Pakistańczycy czy inni. Każda z tych narodowości z pewnością ma do opowiedzenia podobne historie do naszych. Spotkała się, spotyka i na pewno będzie się spotykać z brakiem tolerancji. Na każdym kroku. Nie jest tak, że tylko Polacy są tu prześladowani.
My opowiadamy o tym problemie w naszych kręgach polonijnych, bo jest on nam bliski i chcemy się poradzić, zwierzyć, poszukujemy pomocy. To naturalne i konieczne. Jednak jest także druga strona medalu. Warto zadać sobie pytanie, dlaczego moje dzieci są prześladowane?
Tutaj zaczyna się kolejny łańcuch powiązanych ze sobą sytuacji i faktów. Doskonale wiemy, że spora część przybywających na Wyspy naszych rodaków pozostawia po sobie negatywne opinie. Tworzy to niestety stereotypy, w które wierzą inni. Fakt, iż tylko my wiemy, że nie wszyscy Polacy są tacy sami w niczym nie pomaga, bo negatywne opinie zdążyły się już zadomowić.
Dzieci Brytyjczyków, Hindusów, Szkotów, Pakistańczyków słyszą je od swoich rodziców, więc powtarzają w szkole. Za wszystko odpowiedzialni jesteśmy my - dorośli i to przez nas nasze dzieci doświadczają przykrości. Przyjrzyjmy się sobie samym czy nie zdarza nam się przy dziecku opowiadać jak bardzo denerwują nas wiecznie uśmiechnięci Brytyjczycy, czy nie zdarza nam się nazwać Hindusa „ciapatym” i wszystkim wokół rozpowiadać, że nie do pojęcia jest noszenie na głowie turbanów, chust czy innych dziwnych rzeczy? Niby nic wielkiego, ale takie właśnie „niewinne” komentarze przyczyniają się właśnie do narastania postaw dyskryminujących.