MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

28/10/2007 08:20:36

Polacy na angielskich zakupach!

Polacy na angielskich zakupach!Jest godzina 10 rano. Jak w każdą sobotę Kasia i Magda szykują się do wyjścia. Nakładają makijaż, eleganckie, choć nie wieczorowe stroje.
Gdzie wybierają się dwudziestokilkuletnie Polki? Nie, nie do klubu czy na dyskotekę! Dziewczyny, jak co tydzień ruszają na Oxford Street na zakupy.

Kasia pracuje jako kelnerka w coffee shopie, Magda sprząta. Obie zarabiają niewiele ponad tzw. national minimum wage (stawkę minimalną), co oznacza, że na tydzień, po odliczeniu podatków, do kieszeni wpada im ok. 250 funtów. Właśnie tym majątkiem „szastają” na najsłynniejszej ulicy Wielkiej Brytanii, gdzie mieszczą się ekskluzywne domy mody.
– Nie zarabiamy dużo, ale widząc ekstra top czy spódniczkę, nie możemy się powstrzymać i zazwyczaj wydajemy całą tygodniówkę. W Polsce nigdy nie mogłyśmy sobie na nic pozwolić, jedne dżinsy musiały starczyć przynajmniej na rok. W Anglii nawet jeśli nie masz „super” pracy, to i tak stać cię na „fajne” ciuchy i możesz jeździć na zakupy co tydzień, tak jak my – mówią dziewczyny.



Zakupowa wolność
Zdaniem Agnieszki Major z Klubu Polskich Psychologów w Londynie, zakupy są dla wielu Polaków pracujących i mieszkających w Wielkiej Brytanii formą zaspokojenia potrzeby posiadania, a co za tym idzie iluzorycznego poczucia własnej wartości.
Osoby takie poprzez nabywanie nowych dobór próbują przekonać same siebie o tym, że gdy wydają dużo pieniędzy, świetnie im się powodzi. Zachowanie takie jest nierzadko obserwowane podczas wyjazdów do Polski, poprzedzonych olbrzymimi wydatkami na upominki, a wszystko po to, by pokazać rodzinie na co teraz ich stać – tłumaczy Agnieszka Major.

Jeszcze innym powodem zakupomanii, której ulegają niektórzy Polacy, jest dostępność towarów i łatwość ich nabycia. Jak mówi pani psycholog, może nie jest to najlepsze porównanie, ale bardzo często, zwłaszcza w przypadku młodych emigrantów, wyjazd na Wyspy przypomina „spuszczenie psa ze smyczy”, który chce zachłysnąć się wolnością. Taki mechanizm działa również w przypadku uzależnienia od zakupów. Jednak jak twierdzi Agnieszka Major, po pewnym czasie rozrzucanie pieniędzy wielu osobom się po prostu znudzi. Najprawdopodobniej dojdą bowiem do wniosku, że dobra materialne ich nie zmieniają i nie mają wcale wpływu na ich poczucie wartości.

Może więc zakupomania w polskim wydaniu nie brzmi tak groźnie? Jakby nie było, według wielu psychologów tłumaczony z angielskiego shopoholizm jest jednak tak samo niebezpiecznym nałogiem, jak alkoholizm czy narkomania. Dlatego w Anglii uzależnionym od zakupów zapewnia się takie samo leczenie, jak wszystkim innym nałogowcom. Istnieje nawet tabletka, która ma hamować ochotę na... kupowanie.

Nie umiem mówić „nie”
Jest godzina 11. Kasia i Magda wychodzą ze stacji metra Marble Arch. Naprzeciwko nich wyłania się olbrzymi Primark. Przed drzwiami jednego z najtańszych domów towarowych w Wielkiej Brytanii kłębią się tłumy ludzi. – Dziś nie wchodzimy do Primarku, bo dostałyśmy dobre napiwki w zeszłym tygodniu, i poszalejemy w lepszych sklepach – śmieją się dziewczyny, przechodząc obok klientów spragnionych tanich ofert. – W Primarku można poznać polskich shopoholików – mówią dziewczyny. -– Wprawdzie „ciuchy” w tym sklepie to „taniocha”, ale dzięki temu ludzie pchają do koszyków, ile „wlezie”, a potem i tak rachunek przekracza przynajmniej 50 funtów – dodają.

One same już nie raz oddały się szałowi kupowania, a potem nie mogły unieść siatek z jesiennymi płaszczami i kaloszami. – O każdej porze roku, kiedy tylko pokazują się nowe kolekcje, trzeba mieć coś nowego, być na czasie – mówią. – Mamy po 22 lata, jak teraz nie będziemy się stroić, to kiedy? – pytają, starając się usprawiedliwić swoje zachowanie.
Jak podają brytyjskie dane statystyczne, 80 proc. Polaków przyjeżdżających na Wyspy jest w wieku od 18 do 34 lat. Taka grupa społeczna najlepiej pobudza gospodarkę, zarówno od strony produkcyjnej, jak i konsumenckiej. Do Skarbu Państwa Wielkiej Brytanii wpływają zatem nie tylko nasze podatki i opłaty, ale w przypadku młodych shopoholików niejednokrotnie prawie ich cały dochód!

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 5)

Richmond

544 komentarze

23 marzec '08

Richmond napisała:

Akita - a wydajesz cale zarobki na ciuchy jak wspomniane w artykule dziewczyny?
Moj komentarz dotyczyl tego, a nie Twojej wypowiedzi.

profil | IP logowane

krakn

1080 komentarzy

23 marzec '08

krakn napisał:

hm czy to nie odświeżany temat z przed iluś tam miesięcy?????
nie wiem ale dla mnie oxford str, to tragedia, tłum na ulicy huk w sklepach, te same sklepy są w innych częściach londynu, cieniu bywają niższe, nikt muzyką nie wygania klientów, a tak w ogóle to wole zakupy przez sieć, to samo szybciej i wygodniej

profil | IP logowane

akita1

112 komentarze

23 marzec '08

akita1 napisała:

No Ja jakos nie jadam suchych bulek.

profil | IP logowane

Richmond

544 komentarze

22 marzec '08

Richmond napisała:

Ciekawe za co zyja, jak juz wszystko przetrwonia? Suche bulki do nastepnej wyplaty?

profil | IP logowane

akita1

112 komentarze

22 marzec '08

akita1 napisała:

I Ja tez tak robie,a co tu innego robic?Wyjde do sklepow na zakupy to i czas minie szybciej i ludzi zobacze inaczej to zglusnieje calkiem.A tak serio to fakt mozna kupic o wiele taniej niz w Polsce.Np.nie kupie w Polsce marynarki DISLA za tansza kwote jak ok no powiedzmy 1800zl,a tu kupilam za smieszna cene pytacie za jaka dalam az cale L7 wiec co nie wrto isc na zakupy?

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska