Giną też ludzie zdrowi. Odchodzą z domu w pełni świadomie: nastoletnie dzieci uciekają od rodziców, matki od dzieci, żony od mężów, mężowie od żon. Przyczyną jest brak serdecznego kontaktu w rodzinie.
Beztroska i bezmyślność
W przypadku Polaków mieszkających za granicą dochodzi dodatkowa przyczyna, związana z rozpoczęciem nowego życia w nowym kraju. Z zaginięciami młodych ludzi w Wielkiej Brytanii jest trochę tak, jak z ucieczkami nastolatków. Jak tłumaczą funkcjonariusze ITAKI, ciekawość świata, chęć poznania nowych ludzi, syndrom Jasia Wędrowniczka – mogą być przyczyną urwania kontaktów z rodziną. Wędrowniczek jest tak zainteresowany wszystkim dokoła, że nie myśli o tym, co przeżywają szukający go rodzice.
– Często młodzi ludzie tak dobrze czują się na zagranicznym wyjeździe, że nie chce im się wracać do domu, czy nawet dać znaku życia. I niekoniecznie dlatego, że w tym domu dzieje się coś złego, zagrażającego. Po prostu przygody i emocje z nich płynące są tak ekscytujące, że zasłaniają im cały świat, który zostawili za sobą – mówi Magda Polec z ITAKI.
Dziewiętnastoletnia Sylwia Nawrocka z Legnicy zniknęła w Londynie na ponad tydzień. Kiedy jej siostra, Kasia Harbarczuk, wróciła z urlopu w Polsce, po Sylwii nie było śladu. Zrozpaczona wysłała do redakcji jednego z polonijnych magazynów ogłoszenie o poszukiwanej niewysokiej, niebieskookiej blondynce, którą widziano ostatni raz w okolicach Stamford Hill.
Sylwia znalazła się po tygodniu. Okazało się, że wynajęła sobie pokój w innej części miasta, a jej telefon –jak twierdzi – został skradziony, więc nie mogła skontaktować się z rodziną. Dla starszej siostry, Kasi, tydzień poszukiwań Sylwii był chyba najgorszym okresem w jej życiu. – Zawiadomiliśmy policję, poinformowaliśmy angielską instytucję ds. zaginięć, „Missing People”, oraz wszystkie możliwe polskie media na Wyspach. Mimo to, uczucie strachu i bezradności było nie do zniesienia, tym bardziej, że Sylwia nigdy wcześniej nie robiła „takich numerów” – wspomina wciąż niemogąca się jeszcze otrząsnąć po całym zdarzeniu Kasia.
Łukasz Jarocki ze Zduńskiej Woli po wyjeździe do Anglii stracił kontakt z rodziną na pięć miesięcy. W tym czasie krewni i znajomi w Polsce rozpoczęli poszukiwania. „Rodzina prosi, abyś się z nami skontaktował. Twoi najbliżsi są załamani, ponieważ nie dajesz oznak życia. Po prostu wyślij wiadomość, że nic Ci nie jest.” – brzmiały komunikaty w polskich mediach w Wielkiej Brytanii. Apele pomogły, bo dwudziestoletni Łukasz we wrześniu skontaktował się z rodziną.
Happy endu nie było
Zarówno przypadek dwóch sióstr z Legnicy, jak i Łukasza ze Zduńskiej Woli zakończyły się szczęśliwie. W Polsce jednak co roku ponad dwadzieścia tysięcy rodzin przeżywa dramat trudny do wyobrażenia, dla kogoś, kto nie doświadczył tego na własnej skórze. – Łatwiej jest nawet pochować w ziemi najbliższą osobę – takie zdanie słyszymy często – niż przez wiele lat nie wiedzieć, co się z nią stało – mówią urzędnicy ITAKI i dodają: – Wiemy z relacji wielu rodzin, że najgorzej pozbierać się, kiedy szukało się już wszędzie, kiedy nie ma już nic do zrobienia. Jak żyć, gdy przez wiele lat nie ma żadnej, choćby najdrobniejszej informacji. Być może w takiej sytuacji najlepszym rozwiązaniem jest „rozstanie” z zaginionym: symboliczne pożegnanie, początek nowych emocji i nowego życia. To trudne. Kiedy i jak to zrobić? A co robić, gdy zaginiony jednak wraca po kilku latach ciszy? Czy i jak go przyjąć? Nie ma gotowych recept. Psychologowie ITAKI każdą sprawę traktują indywidualnie.
W maju do Londynu przyjechała pani Teresa – matka Michała Sidorczyka. Zrozpaczona kobieta wiedziała o synu tylko tyle, że „ostatnio mieszkał na Greenfordzie”. Poszukiwania niestety nie zakończyły się owocnie.
Pomimo, że według statystyk ITAKI, ok. 70 proc. przypadków zaginięć za granicą kończy się „happy endem”, liczba młodych Polaków ginących na Wyspach rośnie jak grzyby po deszczu.
Na stronie angielskiej organizacji ds. zaginięć „Missing People” widnieje opis
dwudziestoletniej Iwony Kamińskiej, która po zaledwie czterech dniach pobytu w Wielkiej Brytanii zaginęła w 2000 roku, wracając z pracy w dzielnicy Hammersmith. Dziewczyny do tej pory nie odnaleziono.