MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

17/10/2007 13:47:12

Jak Robert menedżerem nie został

Po trzech latach studiów w kolegium językowym Robert uznał, że licencjat na razie mu wystarczy.


- No koleś, za keczup nie płacimy, tylko za całe pomidory. Masz potrącone 20 funtów z wypłaty - za nim stał „Wodzu”.
Mniej więcej po dwóch godzinach historia się powtórzyła. - I znów jesteś w plecy 20 funtów - usłyszał od „Wodza”
Później już było spokojnie, tyle że marynarka gdzieś znikła. Niedobrze, bo były w niej pieniądze i dokumenty. Kiedy załamany wracał z pracy do campingu, zobaczył, że marynarka, poplamiona białą farbą i pocięta na paski, wisi na ogrodzeniu. Pieniądze i dokumenty nie zginęły.
Nadszedł czas wypłaty. „Wodzu” przyjechał szarym bmw.
- Pieniędzy jeszcze nie ma, ale ja wam dam ze swoich, tyle że nie wszystko, dostaniecie zaliczki po 40 funtów, ja sobie później odliczę. Jak przyjdzie przelew, to dostaniecie resztę - wyjaśnił.
Podchodził z listą do każdego: podpis, kasa, podpis, kasa. Do każdego z wyjątkiem Roberta i czterech Ukraińców.
- Wiesz, dlaczego – rzucił w kierunku Roberta.
Robert wiedział, ale nie wiedzieli Ukraińcy, którzy od dwóch tygodni nie dostali wypłaty. „Superwajzer” ich zwodził, tłumacząc, że nie dostał pieniędzy od właściciela.
Jeden z Ukraińców, Witia z Charkowa, dobrze mówił po polsku, bo przesiedział w polskim więzieniu osiem lat – rozboje, wymuszenia itp.
- Będziesz miał duży problem, jak nie zapłacisz nam dzisiaj – powiedział do „Wodza”.
- Kogo, ty straszysz ruska świnio? Mnie? Jesteś skończony! Już nie żyjesz! – zapienił się „Wodzu”.



„Superwajzer” na drzewie
Kiedy wieczorem „superwajzer” wychodząc z domku garbatego dozorcy zmierzał w stronę swojego bmw, poczuł nagle na wygolonym karku, dotyk chłodnego metalu. Ktoś wyrwał mu kluczyki i dał mu po łbie. Odzyskał świadomość, kiedy Witia wraz ze swoim rodakiem Myronem wyciągali go z bagażnika szarego bmw. Oklejony taśmą „Wodzu” pod eskortą trzech-czterech Ukraińców i Roberta, był na tyle otumaniony, że pokornie szedł w kierunku niewielkiego zagajnika. Tu Myron zakleił mu usta. Robert przeraził się nie na żarty – najpierw pistolet w ręku Witii, teraz ta taśma.
- Co chcecie z nim zrobić? – zapytał.
- Nic. Porozmawiać.
Powiesili go za nogi, na gałęzi, na dwóch związanych linkach holowniczych. „Wodzu” zaczął dawać znaki głową, że chce mówić. Miron zdjął mu taśmę z ust.
- Powiem, gdzie mam kasę. Chłopaki, puście mnie! – wrzeszczał.
- Ta my już wsio znajem, ty już nie musisz nic mówić - odparł Myron.

Taśma znów znalazła się na ustach „Wodza”. Witia założył mu reklamówkę na głowę. – O tak, sztoby adidasów nie pabrudzić.
Kopali na zmianę - trochę Witia, trochę Miron, Robert oraz dwaj pozostali też sobie kopnęli ze dwa razy.
- Chwatit’ - zdecydował Witia. – Ubiwat’ jewo nie nada.
Przestali. Robert otrzeźwiał i znów się przeraził. Może „Wodzu” już nie żyje? Przecież policja ich namierzy. Dożywocie pewne.
- My go tak kopali, żeby nie ubić. Ty się nie bój, u nas jest praktyka. On teraz będzie dobry człowiek, jak on spadnie z tego drzewa - uspokoił go Witia.
Kluczyki od bmw poleciały gdzieś w krzaki, „Wodza” zdjęto z gałęzi i położono na ziemi, obok samochodu. Żył, a nawet próbowal coś mówić.
- My go nie bili za to, że on nam pieniędzy nie dał, my go nie bili za to, że nas nazwał ruskie świnie – tłumaczył Robertowi Witia.

- My go bili za to, że on kłamał, że on jest z mafii, a to nie on, tylko my jesteśmy z mafii. Kiedy dotarli do obozu, w przyczepach wszyscy już spali. Witia ich pobudził krzycząc: - Wypłata! Wypłata!
Kiedy już wszyscy pojawili się na placu, Witia każdemu wypłacił po 300 funtów. Robert dostał 1500.
- Ty masz te pieniądze, żeby ty już wracał do domu. Ty się tu nie nadajesz – powiedział mu, wręczając pieniądze.
Jeszcze tej samej nocy podwieźli go swoim starym transitem do Bedford i udali się na północ. Robert przesiedział na skwerze do rana i pierwszym autobusem udał się do Oksfordu, a stamtąd do Londynu. Dwa dni spędził w okolicach Victorii i autobusem wrócił do Polski.
Widać polubił bachory, bo uczy teraz angielskiego w jednym z bydgoskich gimnazjów, ale do Anglii nie zamierza wyjeżdżać juz nigdy.

Janusz Młynarski, Polish Express
 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska