
Paweł Wojtunik: My jesteśmy dalej policjantami polskimi, tylko pracujemy teraz dla Scotland Yardu. To jest dla nas taki epizod, taka miła i pouczająca delegacja. Przekażemy informacje do kraju o naszych wrażeniach. Z resztą, co miesiąc są sporządzane szczegółowe sprawozdania z naszego pobytu tutaj i polska policja jest zainteresowana -szczególnie Komendant Główny. Interes jest obustronny. Z jednej strony dzisiaj brytyjska policja ma nowego rodzaju problemy związane choćby z komunikacją z imigrantami. Natomiast dla polskiej policji liczą się polscy obywatele, którzy są tutaj. Jeżeli spada u nas liczba przestępstw, bo przestępcy wyjeżdżają, to nie chcemy być krótkowzrocznymi policjantami i powiedzieć – no świetnie, w Polsce jest bezpiecznej, mamy ich z głowy. Wiemy, że kiedyś oni wrócą.
Oczywiście mając na myśli przestępców nie mówimy o wszystkich, mówimy o tych 2 % ludzi, którzy tutaj przyjechali jak rekiny za uczciwymi Polakami i często ich wykorzystują.
Uciekają z Polski, żeby uniknąć problemów. My po pierwsze troszeczkę ich tutaj szukamy, po drugie chcemy być przygotowani na to kto i kiedy może wrócić. A może wrócić lepiej wyedukowany, znający język, z kontaktami międzynarodowymi lub z pieniędzmi pochodzącymi z przestępstw.
Dzisiaj akurat to bardziej policja brytyjska jest zainteresowana tym, żebyśmy tutaj byli, ale myślę, że z czasem stanie się to również priorytetem dla polskiej policji, dbałość o to, co się dziej w polskich społecznościach za granicą. Bo to nie są emigranci typu Chicago, gdzie się wyjeżdża i już nigdy się nie wraca.
IK: Co najbardziej zaskoczyło Panów po przyjeździe na Wyspy? Na jakie różnice w prawie zwróciliście największa uwagę?
Paweł Wojtunik: My tu żyjemy jak normalni emigranci, może nie do końca, bo jak przyjechaliśmy to wszystko było rewelacyjnie przygotowane. Z lotniska zostaliśmy odebrani, wprowadzeni do apartamentu i jesteśmy tutaj troszeczkę rozpieszczani. Natomiast na co dzień na ulicy żyjemy jak normalni polscy obywatele za granicą i powiem, że ja nie dostrzegam tak naprawdę, chociaż system prawny jest ekstremalnie inny i są duże różnice w procedurach pracy policji, pracy sadów, ale nie zauważyłem, żeby tu obowiązywało jakieś inne prawo i jak się żyje uczciwie, to się w problemy nie wpada.
Nieporozumienia mogą być na tle tego, że tutaj nie wolno nosić noży, ale w Polsce też ich nie wolno nosić i nagle tutaj słyszymy, że pojawia się na niektórych dzielnicach problem polskich nożowników, którego w Polsce nie ma. Może być problem z znoszeniem gazów paraliżujących, łzawiących, bo to jest w Polsce legalne, ale na granicy jest jasno napisane, że nie można ich przewozić.
Wiec myślę, że często Polacy będą się tłumaczyli, że jest inne prawo, ale ono nie jest inne. Może w Polsce można jeździć po jednym niedużym piwie samochodem a tu po czterech, ale po czterech czy po trzech, ale nie po sześciu. Zakłócanie ciszy nocnej jest takim samym wykroczeniem w Polsce jak i tutaj.
Ja na przykład wpadłbym tutaj pod samochód 10 razy a w Polsce ani razu i nie dla tego, że samochody jeżdżą nie z tej strony, co powinny, ale dlatego że tutaj się przechodzi na czerwonym świetle. To jest chyba z jednej strony taka wymówka.
Konrad Byczek: Wtedy jak złapaliśmy polską złodziejkę, wiedzieliśmy że tu nie ma obowiązku noszenia dowodów osobistych, że w każdym momencie można podać fałszywe dane, a policjant je przyjmie jako pewnik, ale jak zorientuje się ze został okłamany to zaczynają się poważne problemy.
Mieliśmy taką sytuację, gdzie dziewczyna wymyśliła wszystkie dane łącznie z podaniem fałszywego adresu i gdyby nie to, że tam byliśmy i to, że w pewnie sposób je potwierdzaliśmy, to ona by oszukała policjantów i najprawdopodobniej dziś kradłaby dalej.
IK: Jaka jest skala przestępstw popełnianych w Wielkiej Brytanii przez Polaków, czy faktycznie jest tak, że jesteśmy jedną z najbardziej niebezpiecznych mniejszości narodowych?
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.