Jakby tego było mało, to funkcjonariusze Gardy coraz częściej zatrzymują Polaków, którzy w miejscach publicznych ostetacyjnie spożywaja alkohol. Przypominam, że w Irlandii jest to wykroczenie. Wykroczeniem jest także zakłócanie porządku publicznego – co niestety (gdy mowa o innych nacjach przyjezdnych) zdarza się wyjatkowo nam. Od prawie roku obserwuję zjawisko „selekcji gości” w pubach i duzych, renomowanych dyskotekach. W kilku restauracjach, przy wejściu dostrzegłem informację: „Zakaz wstepu w obuwiu sportowym i dresie!”. Nasz naczelny zapytał kiedyś jednego z szefów pewnej restauracji w centrum Dublina – dlaczego nie ma też napisu w języku angielskim, skoro prawie polowa Irlandczyków gustuje w deresach i sportowych cichobiegach. Usłyszał krótką odpowiedź: Irlandczycy nie przychodza tutaj w dresach! Ot i koniec...
Co prawda, to prawda. Niektorym z nas – Polaków ciężko jest zachować pełna kontrolę po spozyciu kilku głebszych, czy kilku kufli. A to połaczone z naszą polską pewnościa siebie daje często piorunujace efekty. Irlandczycy dbają o spokój i porzadek. Agresywnych zachowań nikt tu nie toleruje, także wśród swoich.
Wśród naszych rodaków – imigrantów są równiez i tacy, którzy zamiast uczciwie pracować imają się innych zajęć. Nazwijmy je dziwnymi i nie do końca zgodnymi z obowiązujacym prawem, nie tylko w Irlandii, ale i w innych częściach Europy i świata. Najpopularniejsze z nich to oszustwa. O efektach tych dziwnych zajęć przekonują się z reguły inni – imigranci – Polacy. Jestesmy w Irlandii prawdopodobnie jedyną nacja, która nie wspiera sie wzajemnie. Do rzadkości należy efektywna i całkiem bezintersowna pomoc ze strony obcej osoby, z polskim paszportem – dodajmy.
O ile zrozumiałe jest to, że emigracja jest raczej zjawiskiem sprzyjającym utracie moralności, to trudno pojąć doprawdy, że nie przeciwdziałajac temu – na swój sposób – doprowadzamy do kolejnego rozbioru Polski. Tym razem w ramach super – państwa Unii Europejskiej. Gwarant to tego, iż nie zmienia sie granice administracyjne państw. Niestety, zaczynają zanikać granice przyzwoitości i dobrego smaku, że o wychowaniu nie wspomnę! Nawet jeśli ktos ma rzeczywiste powody do tego, aby nie przyznawać się do pochodzenia i języka.
W moim odczuciu, prawidlowa postawa jest następująca: wyemigrować w pełni świadomości celu dbając o rozwój i wizerunek Ojczyzny, bez polityczno – rządowych narzutów. Nie ulega też wątpliwości, że jako patrioci zobowiązani jestesmy dawać świadectwo naszej dojrzałości narodowej poprzez wzajemny szacunek dla gospodarzy – Irlandczyków i samych siebie!
Jedni więc zatracają się na obczyźnie, drudzy zapominają o przeszłości i swoich korzeniach a jeszcze inni podbijając „irlandzkie salony” bez współodpowiedzialności i z wielką pustka w sercach wtapiają się w „Zachód”. Oni to z uczuciem ulgi czują wyzwolenie. Może to i lepiej, że wyjechali? Bez nich w chwili próby nasz naród będzie silniejszy?
Po takiej lekcji wiedzy o społeczeństwie ten wykształcony i w pełni świadomy człowiek na ulicy dowolnego irlandzkiego miasta, czując potworne zażenowanie zapyata sam siebie o sens walki narodowowyzwoleńczej... Ta emigracja jest z czystego wyboru, ale – niestety – nie wszystkim słuzy w pelni. Nietrudno będzie mu stwierdzić, że ona [emigracja] chyli się ku zachodowi....
Sebastian Szydłowski, Wyspa