Tym razem jest inaczej, a ciężar wyborów wzrósł chyba niepomiernie – czy w wyborach do Sejmu i Senatu A.D. 2007 znów wygra mniejszość, która pofatygowała się do urn, czy rzeczywiście politycy będą reprezentantami całego narodu, zależy tylko od nas.
Polski Express, Życie w Irlandii, wraz z innymi mediami polonijnymi na Wyspach oraz Gazetą Wyborczą rozpoczyna akcję profrekwencyjną – nie mówimy na kogo głosować. Zachęcamy, by w ogóle wziąć udział w wyborach.
„Nie pozbawiajcie się wpływu na przyszłość kraju” – apeluje konsul Małgorzata Sadowska z Ambasady RP w Dublinie. Wraz z początkiem października rusza przygotowana naprędce kampania informacyjna, tłumacząca Polakom w Irlandii gdzie i jak mogą głosować. Konsulaty zachęcają, by - bez względu na sympatie polityczne – przyjść w niedzielę 21 października do urn. „Każdy może w ten sposób wpływać na losy kraju, od tego przecież będzie zależała jego przyszłość” – mówi konsul Sadowska. Argumentuje przy tym, iż większość młodych emigrantów deklaruje, iż - prędzej czy później – do Polski wróci, tam inwestuje swoje zarobki, utrzymuje kontakty z rodzicami i znajomymi, planuje otwarcie własnego biznesu. Październikowe głosowanie będzie miało niebagatelny wpływ na kierunek przemian, jakie dokonają się w Polsce w najbliższych latach. A od tych przemian, wzrostu gospodarczego i zmian odczuwalnych w życiu każdego podatnika wielu Polaków uzależnia właśnie swój powrót.
Polacy na Wyspach po raz pierwszy zostali zauważeni jako realna siła polityczna, czego dowodem niedawne tournee Platformy Obywatelskiej po największych wyspiarskich miastach, w tym jego spotkanie z mieszkańcami Dublina. Analitycy prognozują, iż udział emigrantów w wyborach może stanowić swoisty „języczek u wargi”, przeważający szalę zwycięstwa w stolicy – bowiem głosy z zagranicznych komisji wyborczych doliczane będą do puli ponad 1,3 miliona głosów oddanych w Warszawie. A zwycięstwo w stolicy to nie tylko prestiż, to również kwestia, kto wygra ów partyjny pojedynek gigantów.
Nie bez znaczenia jest również sygnał, jaki partie wysyłają swoim wyborcom: oto dbamy o Polaków za granicą, jesteśmy zainteresowani ułatwieniami skłaniającymi ich do powrotów, chcemy, by swoje doświadczenie i wiedzę zainwestowali kiedyś w rozwój Polski. To ważny przekaz, który trafia nie tylko do emigrantów, lecz również do wielomilionowej rzeszy ich rodzin pozostawionych w kraju. O ile więc w Irlandii, Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych zagłosuje może pół miliona rodaków, to zainteresowanie emigracją realnie przełożyć się może na zwycięstwo wśród głosujących na miejscu.