"Rozpoczęliśmy odbieranie (laburzystom) terenu (politycznego) na dużą skalę" - zadeklarował lider partii David Cameron. Zapowiedział gości z USA: gubernatora Kalifornii Arnolda Schwarzeneggera, który wystąpi za pośrednictwem połączenia wideo, oraz Michaela Bloomberga, burmistrza Nowego Jorku, potencjalnego kandydata w wyborach prezydenckich USA, który przebywa z wizytą w W. Brytanii.
"Odbicie (partii konserwatywnej) nastąpi dzięki wyraźnej politycznej opcji, kierunkowi i wyborczej alternatywie" - dodał Cameron, ignorując problemy techniczne z nagłośnieniem, które dały o sobie znać na początku zjazdu.
Opublikowany w niedzielę sondaż ośrodka YouGov daje rządzącej partii laburzystowskiej 11-punktową przewagę nad konserwatystami (43 proc. do 32 proc.). W ocenie większości komentatorów pierwszy zjazd Partii Pracy pod kierunkiem Gordona Browna był jego dużym osobistym sukcesem. Laburzyści odnotowują wzrost poparcia zwłaszcza wśród kobiet.
"Najwyraźniej laburzyści sądzą, że im dłużej będą zwlekać z rozpisaniem wyborów, tym mocniej zostaną poturbowani przez wyborców" - ustosunkował się do tych sondaży czołowy polityk konserwatywny William Hague.
Tymi obawami tłumaczy on domniemaną gotowość kierownictwa Partii Pracy do rozpisania wyborów na przełomie października lub listopada. Formalnie terminu wyborów w W. Brytanii nie trzeba ogłaszać przed 2010 r., ale w ocenie niektórych komentatorów Brown, który przejął ster rządów z rąk Tony Blaira w czerwcu, może zdecydować o ich rozpisaniu już teraz, by uzyskać samodzielny mandat.
Hague, którego przemówienie wytyczyło ramy zjazdu partii, obarczył Browna, przez 10 lat ministra finansów w rządzie Blaira, winą za obecny kryzys w więziennictwie, służbie zdrowia i w systemie emerytalnym.
Według niego rząd Browna - wbrew temu, co sam o sobie uważa - nie jest nowy i nie odpowiada na aktualne potrzeby. Sam Brown - zdaniem Hague'a - nie jest politykiem z przekonania, jak sam mówi o sobie, lecz z wyrachowania.