Marcinkiewicz od ponad pół roku pracuje w Londynie w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. Choć krążyły wieści, że "najbardziej PO-PiS-owy polityk PiS" może wrócić do polskiej polityki po stronie opozycji, do wczoraj były premier stanowczo zaprzeczał.
Do wczoraj. Najpierw ogłosił, że w wyborach nie wystartuje, potem dodał, że będzie twarzą w kampanii Jarosława Gowina, krakowskiego kandydata PO, który zastąpił na szczycie listy Jana Rokitę. Pojawi się na ulotkach i plakatach Gowina.
Ale nie tylko tam: - Udzielę także poparcia niektórym politykom PiS. Nie opowiadam się po żadnej ze stron. Mam przyjaciół i tu, i tu - mówił. Potwierdził to Ireneusz Madej, działacz PiS z Gorzowa Wielkopolskiego, skąd pochodzi Marcinkiewicz: - My też staramy się o poparcie byłego premiera dla naszych kandydatów. Dogadujemy ostatnie szczegóły.
Wczoraj Kazimierz Marcinkiewicz przyznał, że trafi także na wyborcze ulotki Elżbiety Rafalskiej z PiS i Marka Surmacza, byłego wiceszefa MSWiA, który skompromitował się wysłaniem policjantów z hamburgerami dla jadącej pociągiem koleżanki. "Metro" dowiedziało się, że były premier poprze w sumie ok. 10 kandydatów z PO i PiS.
Na kogo odda głos? Tajemnica. - Ale na pewno nie będzie to Nelly Rokita. Na listach warszawskich są lepsi kandydaci - dodał, przyznając, że Jan Rokita zachęcał go do poparcia jego żony.
PiS oburzone, PO się cieszy
Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego są manewrem Marcinkiewicza zbulwersowani. Zwłaszcza ci z Krakowa. Tam Jarosław Gowin zmierzy się z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą. Według sondażu "Rzeczpospolitej" na kandydata PO chce głosować 42 proc., na Ziobrę - 25 proc.
Wśród działaczy pojawiają się głosy, by wykluczyć na zawsze Marcinkiewicza z partii. Ten dalej należy do PiS, ale gdy zaczął pracę w EBOiR, zawiesił swoje członkostwo. Tadeusz Cymański, poseł PiS, komentuje: - Nie wiem, czy jest szalony, ale na pewno jest związany z PiS. Nie wiem, czy zdecydował się zostać twarzą PO, ale to byłoby sprzeczne z elementarnym porządkiem.