krążą o nim plotki, że ma wystartować w wyborach z ramienia Platformy Obywatelskiej. Z byłym premierem RP Kazimierzem Macinkiewiczem rozmawia Tomasz Ziemba.
- Boi się pan nagrywania?
- Nie boję się, mam na tym polu same dobre doświadczenia. Wszyscy wszystkich podsłuchują i jest fajnie.
- Tutaj też czy tylko w Polsce?
- Na całym świecie tak jest. Londyn idealnie to pokazuje. Dlaczego miasto stało się w miarę bezpieczne? Bo na każdym kroku patrzą na nas kamery.
- Ale nikt ich tutaj nie instalował potajemnie.
- Każdy to robi, jak umie. Albo jak lubi.
- Wypowiedź o rzekomym podsłuchiwaniu pana wywołała w Polsce istną burzę. Był pan w końcu na podsłuchu czy nie?
- Pewnie byłem, choć nie mam na to dowodów. Od dziesięciu lat żyję ze świadomością, że mogę być inwigilowany. Podsłuchy to rzecz już zupełnie normalna, nie tylko na szczytach władzy. Oprócz służb specjalnych metody te wykorzystywane są też w biznesie przez wywiad gospodarczy. Orwell już kilkadziesiąt lat temu opisywał to, co dzisiaj oglądamy na własne oczy.
- Kilka dni temu media podały, że jest pan bombą wyborczą Platformy Obywatelskiej. Jest pan ich kandydatem?
- A czy ja wyglądam na bombę? (śmiech) Właśnie na tym polega kampania wyborcza, aby coś ugrywać, pokazywać, że jest się lepszym. Nazwiska różnych osób są i będą przez całą kampanię wykorzystywane do różnych celów. Pół roku temu powiedziałem wyraźnie, że odchodzę z polityki. Mam podpisany kontrakt z bankiem (Europejskim Bankiem Rozbudowy i Rozwoju – przyp. red.) do maja 2008 roku i chcę go wypełnić. Ale są też powody polityczne mojej decyzji. Wciąż uważam, że najlepszym rozwiązaniem dla Polski jest koalicja PO-PiS.
- Taka koalicja jest w ogóle możliwa?
- Chyba nie. Ale warto wziąć z obu programów rzeczy najbardziej interesujące, wziąć niektórych ludzi z obu partii i okolic. Jeśli taka koalicja by powstała, cała masa najwybitniejszych młodych ludzi chciałaby się w to zaangażować.
- Kogo ma pan na myśli mówiąc o „okolicach” obu partii?
- Myślę raczej o pewnych środowiskach ludzi, nawet z londyńskiego City. Rozmawiam z młodymi ludźmi, którzy by chcieli dać coś Polsce ze swojej pracy. Nie tutaj w Londynie, lecz tam w Polsce, ale tylko wtedy, kiedy byłaby inna atmosfera polityczna.