Efekt butelki szampana
- Nic zaskakującego. Dla mnie było oczywiste, że tak będzie – komentuje spekulacje na temat cofającej się z Wysp fali Polaków dr hab. Marek Kupiszewski z Środkowoeuropejskiego Forum Badań Migracyjnych i Ludnościowych w Warszawie. Nazywa to „efektem butelki szampana”. - Kiedy się ją otworzy, korek wyskakuje pod presją ogromnego ciśnienia wewnątrz – wyjaśnia. Podobnie działają systemy społeczne. Jeśli granice były przez długi czas zamknięte, to nic dziwnego, że w momencie ich otwarcia ogromna rzesza ludzi zdecydowała się wyjechać. Według jego szacunków sytuacja powinna się zacząć stabilizować po trzech, czterech latach, czyli właśnie teraz.
- Z podobnym zjawiskiem mieliśmy do czynienia w przypadku zjednoczenia Niemiec – przypomina. Tuż po nim liczba migrujących ze wschodu na zachód kraju wynosiła 50 tysięcy osób miesięcznie. Dziś jest to zaledwie kilkanaście tysięcy rocznie. Na zmniejszanie się liczby Polaków przyjeżdżających na Wyspy może mieć również wpływ to, że coraz więcej europejskich krajów otwiera całkowicie lub częściowo swoje rynki pracy i strumień emigrujących rodaków rozdziela się bardziej równomiernie. Wreszcie i sam poziom życia w kraju znacznie się polepszył. - Rosną również płace, zwłaszcza w tych sektorach, które najbardziej dotknęły wyjazdy, jak budownictwo, gdzie średnie płace sięgnęły już 3 800 złotych – informuje. Zatem powroty z Wysp to tylko potwierdzenie socjologicznych reguł.
- Każda migracja generuje migrację powrotną – stwierdza. Wracający kierują się trzema głównymi motywami. - Pierwsi, którzy chcieli zarobić za granicą na własne mieszkania i biznesy, już zarobili – przypuszcza. Druga grupa, którym się nie powiodło. I trzecia, wracająca do kraju z tęsknoty. - W przypadku Polski bardzo silny może być też czynnik rodzinny – ocenia.
Dzielenie włosa na czworo
Wnioski nasuwające się z nowych danych statystycznych podważa jednak prof. John Salt z Migration Research Unit przy University College London.
- Spadająca liczba rejestrujących się w Home Office świadczy tylko o tym, że coraz mniej osób się tam rejestruje – konstatuje. Być może więcej osób decyduje się teraz na samozatrudnienie lub pozostanie w szarej strefie. Podobnie z wydawaniem National Insurance Number. - Dane dotyczą liczby zarejestrowanych w danym czasie, a nie daty ich przybycia – punktuje.
Być może więc przybywający w zeszłym roku jeszcze się nie zarejestrowali. A może boom w latach poprzedzających wynikał stąd, że rejestrowali się ci, którzy mieszkali na Wyspach od lat, lecz przebywali tu nielegalnie. W przypadku liczby wyjazdów nieścisłość może wynikać z niefrasobliwości samych badanych.
Jeżeli ktoś wjeżdżając deklarował, że zostanie ponad rok, ale się rozmyślił i wyjechał prędzej, wtedy statystyki odnotują, że imigrant przyjechał, ale nie wyjechał. Podobnie w sytuacji odwrotnej.
Ktoś deklaruje, że przyjechał na krótko, lecz został ponad rok. Statystyki nie odnotowują, że przyjechał kolejny imigrant.
Za to powiększa on liczbę wyjeżdżających. Badanie jest anonimowe, więc deklaracji nie da się zweryfikować.
- Na podstawie danych z tych raportów nie będę snuł hipotez, czy Polaków przyjeżdża mniej czy więcej, bo dane te nie są miarodajne i nie dają się porównywać ze sobą – odżegnuje się od spekulacji brytyjski ekspert.
Jaromir Rutkowski, Polish Express