Po pięciu dniach pieniądze znalazły się na koncie Kowalskiego. Nasz bohater uznał więc, że procedura sprawdzenia czeku przebiegła pomyślnie i teraz może bez przeszkód przelać pozostałe 3 tys. funtów na konto podane mu przez Joe. Tak też zrobił. Teraz pozostało tylko czekać na człowieka, który miał odebrać samochód. Jakież było zdziwienie naszego rodaka, kiedy po dwóch dniach jego bank anulował czek i cofnął przyznaną wcześniej sumę pieniędzy. Nasz bohater natychmiast zadzwonił do banku, aby również anulować wykonany przelew. Okazało się to niemożliwe. Kowalski pozostał z debetem na koncie na 3 tys. funtów... Nikt również nie zgłosił się po odbiór samochodu. Joe okazał się oszustem, a zaufanie do swojego banku (który niepoprawnie przeprowadził procedurę sprawdzenia czeku) naiwnością.
Po chwilowym zamroczeniu nasz bohater postanowił jednak nie dać za wygraną. W końcu bank udostępnił mu pieniądze przed wcześniejszym sprawdzeniem czeku bez pokrycia. Udostępniono mu pieniądze po pięciu dniach – był to wyraźny sygnał, że czek został sprawdzony. Dlaczego więc miałby ponosić koszty błędu swojego banku? Gdyby pieniądze nie znalazły się na jego koncie, nie mógłby wysłać 3 tys. funtów dla Joe i zostać tym samym oszukanym (Jan oczywiście zgłosił oszustwo na policji). „Przecież nie może być tak, że klient składa czek w banku, po czym po kilku dniach pieniądze pojawiają się na jego koncie, a następnie znikają...” – żali się nasz bohater. Bank ze swojej strony uważa, że operacja była poprawna, a klient musi spłacić zaciągnięty na koncie debet. Zagrały wojenne trąby i Kowalski zrozumiał również znaczenie słowa battle, czyli bitwa oraz war – wojna, którą zamierza ze swoim bankiem wygrać. Niezależnie od wyniku tej sprawy, która swe zakończenie znajdzie zapewne w sądzie, nasz bohater już teraz znalazł się w opałach – brak pieniędzy oraz zablokowane konto i wszelkie związane z tym niedogodności.
Jaki jest morał tej historii? Uważa się, że naiwność to cecha ludzi słabych. Co jednak, gdy zaufanie do instytucji, w której składa się własne pieniądze okazuje się naiwnością? Kto w tym przypadku zawinił: procedury, pracownik banku czy komputerowy system transferowania pieniędzy? Jedno jest pewne: oszuści tacy jak Joe wiedzą o takich lukach w systemie i wykorzystują je. Przecież to my, Polacy wiemy najlepiej, że nie można ufać nikomu. A jednak... Taka historia mogłaby się przydarzyć każdemu...
Paweł Bruger, Głosik