Drobny handel wymienny
Zbyt bliskie kontakty między politykami a hierarchami prowadzą także do zjawiska swoistej duchowej korupcji. Politycy, mówiąc wprost, coraz częściej próbują „kupować” sobie poparcie hierarchów, pomagając im w załatwieniu zezwoleń na budowy, ułatwiając dofinansowania remontów czy angażując się w wewnątrzkościelne konflikty po stronie wybranego przez siebie duchownego. Skutek jest taki, że i oni wchodzą na nie swój teren, a autorytet biskupa, którego wierni wiedzą kogo i kiedy poparł, i co otrzymał w zamian – gwałtownie spada. Nie darmo o niektórych hierarchach kiedyś mówiło się jako o „czerwonych biskupach”, teraz zaś delikatnie zmienia się kolor ich strojów na „brunatny”.
I znowu trzeba powiedzieć jasno, że nie ma nic złego w tym, że biskup załatwia coś dla swojej diecezji, swojego seminarium czy zabytkowych świątyń kontaktując się z politykami. Trzeba jednak pamiętać, że nawet, jeśli jego intencje są absolutnie czyste, to przesadna familiarność w stosunkach z politykami prowadzić może do porzucenia swoich biskupich obowiązków, które oznaczają także możliwość ostrego osądu moralnego polityków. Pasterzowi powiązanemu rozmaitymi więzami z politykami trudniej jest zatem sprawować swoje pasterskie obowiązki, niż komuś, kto takich relacji nie posiada.
Słyszalny głos pasterzy
Wszystko, co napisałem nie oznacza jednak wypchnięcia Kościoła ze sfery politycznej. Przeciwnie jego głos powinien być w niej słyszalny. Kazania biskupów mogą i powinny dotykać sfery publicznej, a moralna ocena działalności partyjnej należy do sfery zainteresowania hierarchii kościelnej. Problem polega tylko na tym, że niestety rzeczywiście społecznych kazań w Polsce słychać niewiele. Solidarność społeczna wyrażająca się w płaceniu podatków; odpowiedzialność za państwo jako wyraz patriotyzmu; ocena sposobów walki z bezrobociem – to wszystko tematy niemal nieobecne w kaznodziejstwie biskupów. Wyjątkiem jest prawna obrona życia, ale i tu zbyt często biskupi skupiali się na ocenianiu partyjnych szans jej powodzenia czy na wskazywaniu winnych, a nie na nauczaniu, do którego są powołani.
I właśnie na tym, a nie na budowaniu koalicji czy wspieraniu opozycji powinni skupić się pasterze. Polsce i polskiemu chrześcijaństwu potrzeba nauki społecznej Kościoła, trzeba świadectwa biskupów i kaznodziei na miarę św. Stanisława, ks. Piotra Skargi czy kard. Stefana Wyszyńskiego. Nie trzeba natomiast partyjnych działań wzorujących się na liderach partyjnych duchownych. Rolę polityków z powodzeniem mogą i powinni odgrywać świeccy. To ich zadanie, i to oni są głosem Kościoła w bieżącym życiu politycznym. Zapominanie o tym jest rozmywaniem sprawdzonej zasady podziału powołań.
Tomasz P. Terlikowski, Gazeta Niedzielna
Autor jest publicystą „Rzeczpospolitej”.
46 komentarzy
31 sierpień '07
mamlas napisał:
myślę miglanc , że to jest troche inaczej...
tam gdzie czerwoni nie dorwali sie do władzy tam jest kraj mlekiem i miodem płynący....
zauważ, że w krajach gdzie czerwoni mają wpływ na władze jest coraz gorzej, (Francja, Włochy, Hiszpania,Szwecja,RPA), albo bardzo źle (Polska)
...Kościół juz dawno przestał miec znaczący wpływ na polityke...
natomiast wpływ Kościoła i szacunek do Boga, to dwie rózne rzeczy...
... w państwach, gdzie Boga sie bardzo szanuje ( USA, Szwajcaria czy Izrael lub nawet Rosja..) gospodarka i finanse rozwijają sie dużo lepiej, a ludzie uważają sie za szczęśliwszych.....
warto nadmienic , że w państwach arabskich, w których szanuje się Boga tez panuje dobrobyt...
....problem dotyczy obłudy i hipokryzji w kwestii wiary...
..tam gdzie panuje bigoteria jest źle (Brazylia, Meksyk, Filipiny, państwa afrykańskie , czy np muzułmańska Somalia)
...problemem nie jest papież, czy Kościół, czy islam, problemem są ludzie, którzy wykorzystują Boga i wiare do swoich nikczemnych celów...
Konto zablokowane | profil | IP logowane