W przeciwnym razie lista dwudziestu osób, które placówka jest w stanie przyjąć dwa razy w tygodniu, będzie już zapełniona. Z awinęłam więc dziecko w koce i poszłam – wspomina Monika. Pod drzwiami już waruje kilka osób, ale na szczęście na liście jest dla niej miejsce.
Teraz pozostaje czekać do dziesiątej, kiedy rozpocznie się przyjmowanie interesantów. Do tego czasu liczba oczekujących rośnie. Nic to, że wszystkie miejsca na liście już zapełnione. W desperacji każdy liczy na łut szczęścia. Gdy więc urzędniczka uchyla wreszcie drzwi biura, tłum rusza ku niej, nie bacząc na to, kto był pierwszy. Obsługa jest jednak nieprzejednana.
Po kolei odcyfrowuje z formularza egzotyczne imiona pierwszych w kolejce osób, rozdaje numerki i zaprasza do wewnętrznej poczekalni. Pozostali będą musieli wstać wcześniej następnym razem. Konsultanci odbywają pierwsze wywiady z interesantami. Muszą rozpoznać, czy są w stanie im pomóc. Monika bardzo na to liczy. Skończył jej się urlop macierzyński, ale nie może wrócić do pracy. Kto zajmie się dzieckiem? Niestety Job Center odmówiło jej zasiłku, mimo że przepracowała na Wyspach dwa lata, od samego początku była zarejestrowana w Home Office w ramach Work Registration Scheme i miała numer NIN. Gdyby była Niemką lub Francuzką, fundusze dostałaby automatycznie.
Najgorzej się dostać
- Nie jest pani pierwszą osobą, która zgłasza się do nas z takim problemem – informuje ją urzędniczka. – Władze, mimo spełnienia warunku legalnego przepracowania roku na Wyspach, wciąż chcą traktować obywateli nowych państw Unii, jakby byli z zupełnie innej części świata – tłumaczy jej. – Ale nie ma w tej sprawie żadnych konkretnych regulacji. Dlatego będziemy się odwoływać – decyduje konsultantka. Monice zostaje przyznany osobisty doradca. Dostaje do niego bezpośredni numer telefonu. Ma się z nim kontaktować, kiedy tylko dojdą do niej jakieś nowe wiadomości z urzędu. - Zorganizowali nawet specjalne konsylium, wspólnie zastanawialiśmy się, co dalej robić – wspomina Monika. Sprawę skierowano do organizacji zajmującej się kwestiami, które nie mają jeszcze rozstrzygnięć prawnych. Przypadek Moniki połączono z kilkoma innymi podobnymi i skierowano do odpowiedniego trybunału. - Mam wielką nadzieję, że uda mi się wreszcie uzyskać należne mi wsparcie – mówi Monika. – Ale bez pomocy Citizens Advice Bureau nie miałabym siły walczyć. Nie wiedziałabym nawet od czego zacząć. Oni są po prostu świetni. Najgorzej się do nich dostać, ale sprawy, które zwykłym ludziom wydają się bardzo skomplikowane, załatwiają oni od ręki. W innych starają się o rozstrzygnięcia prawne.