- Wtajemniczeni pasażerowie nie mieli pojęcia, że wybuchła tutaj jakaś afera. Niczego nieświadomi do dzisiaj rozglądają się za sprzątaczkami i nie mogą odnaleźć swoich ulubionych kobiet. Nawet moja koleżanka, spokojna dziewczyna dostała niemoralną propozycję – złości się Iwona, sprzedawczyni ze sklepu wolnocłowego. Udało nam się dotrzeć do jednej z dziewczyn zwolnionych z pracy. Natalia jest roztrzęsiona, ale zapewnia, że nie robiła nic złego.
– Nie byłam żadną prostytutką. Tylko dwie koleżanki uprawiały seks z podróżnymi. To był ich pomysł. Poprosiły nas o pomoc, bo ktoś musiał pilnować wejścia do toalety – usprawiedliwia się. Wszystko miało się zacząć w połowie maja. Sprzątaczki były młode i ładne, często zaczepiali je mężczyźni. Niektórzy z nich byli nawet młodzi i przystojni. Pierwsza uległa Magda. Zgodziła się na szybki seks z eleganckim Anglikiem. Wtedy wpadła z koleżanką na pomysł, by przyjemne połączyć z pożytecznym i brać za to pieniądze. Natalia przyznaje, że koleżanki płaciły jej za pilnowanie drzwi toalety. – To było za każdym razem po kilka funtów. Bardziej napiwek niż zarobek. Żałuję, że w ogóle do tego doszło. Strasznie się wstydziłam, gdy wszystko wyszło na jaw.
Woda w ustach Na Heathrow zapadła zmowa milczenia. Nikt nie chce oficjalnie rozmawiać o tym, co się wydarzyło w drugim terminalu. Firma Indigo Services, która zatrudnia ludzi do obsługi lotnisk, nie odpisała na naszego e-maila. W centrali firmy usłyszeliśmy, że rzecznik prasowy jest na urlopie, a do jego powrotu nikt w tej sprawie się nie wypowie.
– Faktycznie, było takie zdarzenie. Ale nikomu tutaj nie zależy na tym, by to rozdmuchiwać. To dla nas wstyd – powiedziała nam anonimowo pracownica sekretariatu. Wody w usta nabrali też menadżerowie odpowiedzialni za utrzymanie porządku na Heathrow. – Nie potwierdzam, ani nie zaprzeczam – usłyszeliśmy w słuchawce. I odesłano nas z powrotem do centrali Indigo.
Marcin, który sprząta na lotnisku, wspomina, że po aferze przełożeni zorganizowali zebranie. Usłyszeli, że mają trzymać język za zębami, a sprawę wyjaśniać będzie kierownictwo.
- Słyszałem, że przeglądają taśmy z kamer, aby sprawdzić, czy ktoś jeszcze nie był w to zamieszany – mówi sprzątacz. – Drugi raz taki numer się chyba już nie powtórzy. Imiona bohaterów zostały na ich prośbę zmienione.
Tomasz Ziemba, Laif