A jako że brytyjskie bulwarówki wyłapią naszą każdą niegodziwość, za nasz prymitywizm i ich bezpowrotnie traconą faunę i florę zapłacą wszyscy przyjezdni. Także Litwini i cykliści, gdyż tych ostatnich też jakby więcej było w ostatnich latach na brytyjskich drogach.
Ale tak już z innej strony - czy to nasza wina, iż Brytyjczycy nie mieli na przestrzeni historii swojej polskiej kolonii? Może wtedy bylibyśmy nieco bardziej ułożeni. Mniej łabędziożerni i posiadający szacunek dla każdego miejscowego leszcza.
A jakie wielkie straty ponoszą tubylcy za nasz przyjazd, świadczą sprawozdania Brytyjskiego Ministerstwa Finansów. Mówią one, iż tylko w roku ubiegłym nowo przybyli pracownicy, spośród których 2/3 stanowią Polacy, podwyższyli brytyjski PKB o 0,2 %, wobec czego tylko z tytułu podatków tubylczy budżet zasilony został ponad 300 mln funtów zysku.
Tylko kogo (spośród miejscowych czytelników tabloidów) na Wyspach mogą obchodzić jakieś wykresy i matematyczne wyliczenia… Liczy się przecież tylko Victoria i David Beckhamowie, Kate Moss i jej związek (obfitujący w liczne, skandalizujące historie) z Petem Dohertym oraz wszechobecna Britney Spears. Tak nawiasem mówiąc, chcąc podzielić się w całości swoim lękiem stwierdzić muszę, iż niedługo będę się bał otworzyć konserwę rybną, gdyż zamiast np. ów trzebionego przez nas leszcza zobaczę w nim pannę Spears. No, ale to już zdaje się mój problem, ponieważ tubylcze wymogi nie muszą współgrać z moimi przyzwyczajeniami.
Ale nie wszystkie wieści brytyjskiej prasy nas dotyczące były aż tak złowróżbne. Chociaż z pewnością dla wielu nieco dziwaczne. No bo któż by się spodziewał, iż Polacy, bez względu na to gdzie jest ich tajemniczy kraj, mogą otworzyć w Londynie pub? A filię polskiej szkoły wyższej, to już daj Panie spokój…
Cóż. Przed nami, jak i częścią brytyjskiego społeczeństwa, jeszcze dużo pracy w celu wyrównania poziomu funkcjonowania wszystkich obywateli zamieszkałych na Wyspach Brytyjskich. Mimo unoszącego się gdzieś ponad nami rozpaczliwego jazgotu brytyjskich łabędzi…
Co więc my-emigranci mamy w takim razie w tym celu zrobić? To, co zwykle. Róbmy swoje!
Darek Zeller, Cooltura