– Proszę się nie martwić – uspokoił mnie Anglik – poza naszym abonamentem płaci pan również osiem funtów ubezpieczenia za pańskie urządzenie. Nasza zaprzyjaźniona firma ubezpieczeniowa pokryje straty. Acha, zapomniałbym, 30 funtów za wykonaną ekspertyzę pobierzemy z pana konta.
Chwile później, nie otrząsnąwszy się jeszcze z oburzenia, dzwoniłem do agenta ubezpieczeniowego od telefonów.
– Oczywiście, dostanie pan nowy telefon, pod warunkiem, że zapłaci pan nam 30 funtów. – Odezwał się głos w słuchawce.
Przypomniałem wówczas naciągaczowi, że dopiero co żerując półtora roku na moim koncie, wzięli sobie 144 funty dodatkowe 30 funtów kosztowała mnie kłamliwa ekspertyza, wiec z pewnością nie dam im jeszcze kolejnych 30.
– Z prostej przyczyny – krzyczałem już wówczas w słuchawkę – ponieważ mam uszkodzony telefon, a nie głowę! Cierpię na dysgrafię a nie dyskalkulię i widzę, że wasze usługi do tej pory kosztowały mnie 180 funtów. A na wystawie sklepowej urządzenie, o którym jest mowa, kosztuje już tylko 130 funtów!
Niesiony furią napisałem następnie lapidarny list do techników mojej sieci. Zapewniłem, że w moim telefonie nigdy nie było wody, więc niech nie próbują robić ze mnie idioty, albo spotkamy się w sądzie. W odpowiedzi dostałem nowiutki telefon.
Takjak przystało na porządnych rabusiów, prawdziwego jednak zamachu na moje konto połączone siły sieci komórkowej oraz banku dopuściły się w nocy.
Zaczęło się od tego, że przyjąłem ofertę mojej sieci, według której miałem im płacić 45 funtów miesięcznie, a za to dzwonić do woli. Po podpisaniu umowy, co jakiś czas otrzymywałem SMS-y, z których wynikało, że mogę się zrelaksować i cieszyć się prawie nieograniczoną ilością rozmów. Cieszyłem się więc.
Dwa tygodnie później miałem w planach dwudniowy wyjazd a stan mojego konta wyglądał gorzej niż kiedykolwiek. Ciągle jednak był trzy liczbowy więc się zarezerwowałem bilet. Na drugi dzień na pół godziny przed przyjazdem autobusu sprawdziłem stan konta i zdębiałem, gdy przekonałem się, że zostało ogołocone do czysta.
Jak to się stało? Otóż na początek sieć komórkowa dosoliła mi 100 funtów rachunku, zamiast umówionych 45. Nie pytajcie, jakim cudem. Odpowiedź znajduje się zapisana małymi literkami na końcu podpisanej przeze mnie umowy. Operacja nie została zaksięgowana na czas, więc dane które dzień wcześniej odczytałem z bankomatu, były nieprawdziwe. Rezerwując bilety, nieświadomie przekroczyłem nieznacznie stan konta, za co bank postanowił mnie tego samego dnia ukarać kwotą 30 funtów. Gdy spałem rabunek trwał i bank zabrał mi 15 funtów zupełnie bezużytecznego ubezpieczenia , którego ciągle zapominałem anulować. Na drugi dzień rano system bankowy, oburzony rosnącym mankiem, niezwłocznie postanowił mnie znowu ukarać, powiększając moje zadłużenie o kolejne 30 funtów.