Wtorek godzina 18.20. Nether Street tuż przy stacji metra Finchley Central w północnym Londynie. 19-letnia Polka idzie ulicą. Nagle wskakuje na wysoki mur biegnący wzdłuż przeprawy nad torami. Biegnie po nim do połowy długości i rzuca się z kilkunastu metrów wprost na leżące pod mostem torowisko.
- Jeden z pracowników sąsiedniego baru widział jak biegła. Krzyczał do niej: Zejdź, bo spadniesz! Co robisz? - opowiada świadek tragedii. - Było już za późno.
Na pobliskim tarasie restauracji goście zamarli w szoku. Widzieli jak młoda kobieta bezwładnie leży na torowisku. Nagle zobaczyli nadjeżdżający skład metra linii Northern.
- Dwóch mężczyzn zbiegło po nasypie na dół. Krzyczeli i wymachiwali rękoma. Maszynistka zauważyła co się stało. Zatrzymała pociąg - opowiada sprzedawca z pobliskiego sklepu. Jedna ręka tej kobiety leżała na torach. Gdyby metro przejechało po niej, kobieta byłaby kaleką. W ostatniej chwili zabrała rękę - mówi roztrzęsiony.
Jak się okazało 19 - latka, która próbowała targnąć się na swoje życie to Polka, która właśnie tego dnia dowiedziała się o śmierci ojca. Ze względu na bardzo delikatny charakter sprawy, London Transport Police nie udziela żadnych bliższych informacji na ten temat. Nie ujawnia także danych kobiety.
- Prowadzimy śledztwo w sprawie tej tragedii - mówi Lucy Spurgeon z londyńskiej policji. - Wyjaśniamy wszystkie jej okoliczności.
Już pięć minut po wypadku nad miejscem zdarzenia krążył śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Polka odzyskała przytomność. Lekarze podali jej szybko mocne środki uspokajające i przeciwbólowe. Helikopter pogotowia wylądował w pobliskim Victoria Park i chwilę potem przetransportował ranną do szpitala Royal London Hospital. Następnego dnia Polka przeszła tam operację biodra.
Bezwzględna widownia
Jakiekolwiek nie byłyby okoliczności tej tragedii, reakcje londyńczyków na to co się stało, przeszły najśmielsze oczekiwania Polaków przyglądających się im z boku.
- Nieważne jakiej rasy, narodowości czy wyznania byłaby ta osoba, w Polsce wychowano nas tak, by w obliczu tragedii nie traktować czyjegoś nieszczęścia jak sensacji. Tym bardziej nie mogę się nadziwić, jak wtedy reagowali ludzie - opowiada wstrząśnięta Marta, 22-letnia studentka resocjalizacji z Gdańska, która wakacje spędza w Londynie, opiekując się dziećmi. Właśnie tego dnia była z nimi na spacerze w miejscu, gdzie doszło do wypadku. - Ludzie zaczęli siadać na moście i na balkonie baru, który wychodzi na tory. Robili zdjęcia, śmiali się, pokazywali palcami.