- Czy myśli Pan, że nowy rząd z Gordonem Brownem na czele zmieni brytyjską politykę odnośnie imigrantów?
- Nie. Gordon Brown bardzo dobrze rozumie nasze potrzeby, widzi i wie, że Londyn jest jedynym miastem w Europie, które dorównuje amerykańskim wskaźnikom wydajności i konkurencyjności. Wznoszenie nowych barier zniszczyłoby te osiągnięcia. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że wciąż będziemy zapraszali i przyjmowali ludzi z Polski, jak i innych części świata. Samo centrum finansowe Londynu oddaje w tej chwili rządowi więcej podatków niż przemysł całej Wielkiej Brytanii. A więc coś w Londynie idzie dobrze – właśnie dzięki ludziom, którzy tutaj przyjeżdżają.
- W przyszłym roku zostanie wybrany nowy burmistrz Londynu. Czy myśli Pan, że będzie on kontynuował Pana politykę odnośnie imigrantów? - Nie chcę mówić w imieniu jakiegokolwiek burmistrza poza samym sobą. Dla mnie bardzo ważne jest to, że każdy Polak jest obywatelem Unii Europejskiej, a więc ma prawo brać udział także w tych wyborach. Naprawdę nie obchodzi mnie, na kogo Polacy zagłosują – o ile w ogóle pojawią się przy urnach. Największym zagrożeniem nie jest tutaj ani obecny, ani przyszły burmistrz Londynu
– jest nim raczej Brytyjska Partia Narodowa, która jest antyislamska, antypolska i anty- wszystkiemu, co nie jest angielskie. Nie chcielibyśmy, żeby oni otrzymywali głosy. Im więcej Polaków odda swoje głosy, tym wyższy będzie próg konieczny do znalezienia się w którejś z londyńskich rad. Bardzo nie chciałbym, żeby w sali pod nami miały miejsce rasistowskie czy homofobiczne komentarze. I właśnie dlatego tak bardzo zależy mi na tym, żeby Polacy oddali głosy w następnych wyborach. Londyn to nie jest miejsce, to stan umysłu. Nie mamy zbyt wielu Polaków zasiadających w radach, a chcielibyśmy zobaczyć, że polska społeczność zajmuje się nie tylko pracą czy kulturą, ale wykazuje też aktywność w polityce.
Jakub Czernik, Polish Express