Właściciele wielu firm przewozowych w kraju oszczędzają na przeglądach technicznych. Prowadzą małe firmy, z kilkoma pojazdami, i nie stać ich na sumienne kontrolowanie ich sprawności. Muszą cały czas zarabiać - a więc jeździć w trasy po Polsce i Europie.
Unikanie kontroli to plaga, potwierdzają to specjaliści z Inspektoratu Transportu Drogowego. Tylko od stycznia do czerwca namierzyli 88 tysięcy różnego typu pojazdów, aż w 5 tysiącach wykryli usterki. W tej grupie było 701 autokarów, każdy w takim stanie, że właścicielom odebrano dowody rejestracyjne!
Dramatyczne jest to, że inspektorzy skontrolowali ledwie mniej niż 1 proc. wszystkich pojazdów. Więcej się nie da, bo, po pierwsze, policja nie potrafi dokładnie prześwietlić stanu technicznego (nie ma wiedzy), a po drugie - towarzyszących drogówce inspektorów transportu jest raptem 314. - Powinniśmy ich mieć przynajmniej dwukrotnie więcej - przyznaje Alvin Gajadhur, rzecznik ITD. Sprawa rozbija się o finanse. Nad tym, ile pieniędzy przeznaczyć na dodatkowe etaty kontrolerów, debatuje Ministerstwo Finansów. Już od kilku miesięcy. Wczoraj nikt z tego resortu nie potrafił nam powiedzieć, kiedy zapadnie decyzja.
Naprawy własnymi siłami
Czy kogokolwiek trzeba przekonywać, że sprawa jest poważna? Choć inspektorzy częściej wykrywają w pojazdach drobne usterki, to zdarza im się - jak dwa tygodnie temu na krajowej ósemce w Adamowicach - uchronić ludzi przed katastrofą. Zatrzymali dwa pełne podróżnych autokary, które miały niesprawne układy kierownicze.
Inny szokujący przykład - niedawno w Kielcach do kontroli zjechał bus, który przewoził ponad 30 osób. W środku było miejsce dla 19.
- Kiedy inspektor otworzył drzwi, jedna z pasażerek po prostu wypadła - relacjonuje Alvin Gajadhur. - To, niestety, szara strefa w przewozach osób, prawdziwa plaga - dodaje.
Jego słowa potwierdza pracownik dużej firmy przewozowej spod Lublina: - Przedsiębiorstwo, które ma kilkanaście autokarów czy busów, nie pozwoli sobie na słaby, wadliwy sprzęt. Ale w firmach, które mają jeden, dwa autokary, właściciel z oszczędności naprawia usterki własnymi siłami. Kontrolami nikt się nie przejmuje, bo tych jest niewiele. Wiem, bo sam w małej firmie pracowałem - mówi mężczyzna.
Jaka jest skala tego zjawiska? - Wszystkich autokarów i tirów na polskich drogach jest pewnie kilkaset tysięcy, nikt tego nie liczy - próbuje szacować Jan Powichrowski, dyrektor Stowarzyszenia Przewoźników Podlaskich. Możliwe więc, że w trasy każdego dnia wyrusza kilka tysięcy niesprawnych pojazdów.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.